Strony

piątek, 6 lutego 2015

Wieczór przy herbacie (36), czyli dzień z życia leniwca :)

Uwielbiam nicnierobienie!
Czy może być coś lepszego?

Obudziłam się dzisiaj o 11.30 i do 13.30 czytałam książkę w łóżku.
Po prostu MIODZIO!!!
Później usłyszałam Kornelię błąkającą się po mieszkaniu bez celu, 
więc namówiłam ją na wspólne oglądanie filmów.

Pierwsza na tapecie była "Czekolada" 
- o rany aż ślinka mi leci na samą myśl o tych cudach,
choć wiadomo, że tak naprawdę nie jest to film o czekoladzie.
W trakcie "seansu"zgłodniałyśmy 
i zamówiłyśmy sobie naleśniki na ostro (z kurczakiem).
W końcu po co męczyć się gotowaniem, 
jak mogą mi obiad przynieść do domu, nie?

Później "odgrzałyśmy" "Dirty Dancing",
który chyba znam na pamięć, ale korzystałam z tego, 
że Kornelia siedziała ze mną, 
zamiast godzinami przesiadywać w swoim pokoju.

Teraz przyszedł czas na herbatę i tego posta,
zaraz potem wracam do lektury.


Dzisiaj mam ochotę na zwykłą, czarną herbatę, 
ale... okazało się, że się skończyła!
Wybrałam, więc tę mieszankę, 
która najbardziej w smaku przypomina zwykłą, czarną herbatę, 
tyle że z truskawkową nutą 
"Truskawki z kremem"
możliwe, że już ją kiedyś prezentowałam - nie pamiętam.
To herbata, którą każdy miłośnik herbat w domu mieć powinien.
Jestem przekonana, że każdemu przypadnie do gustu.

Już wiecie jak leniwie płyną moje dni.
Nie martwcie się jednak, czasem zdarza mi się wyjść na powietrze :)
Dwa tygodnie temu jak część z Was wie, 
byłam na chrzcinach u siostrzenicy.
Był to pierwszy dzień, w którym mogliśmy cieszyć się śniegiem, 
bo w nocy zasypało całą Polskę.

Impreza rodzinna po chrzcinach odbyła się w restauracji,
w której Sandra z Rafałem brali ślub.
Mają tam plac, 
na którym Młoda Para latem może zrobić uroczą sesję ślubną.
Zimą, jak się okazuje też może być fajnie :)

Kornelia przechadza się po "ogrodzie".

Jak dziecko! Trudno jednak było się powstrzymać - taki cudny puszek!

Prawda, że uroczo jest tu także zimą???

Poszłyśmy z Kornelią porzucać się śnieżkami
i zrobić kilka fotek.
Na koniec, kiedy zmierzałyśmy już do restauracji
podstawiłam Kornelii nogę, a gdy upadła - przysypałam ją śniegiem.
Bardzo wychowawcze, prawda?

Tydzień temu w piątek,
 choć byłam strasznie zmęczona ostatnim tygodniem pracy
 (konferencja, imprezy charytatywne, podsumowanie półrocza, 
a dodatkowo zebranie rodziców u Kornelii) 
postanowiłam wyrwać tatę i Kornelię na spacer do parku.
Na dworze było ślicznie - nadal biało i przyjemnie, 
bo nie było nawet najmniejszego wiatru.
Cieszę się, że wyszliśmy :)
Od zabawy śnieżkami i wygłupach na śniegu 
dostałyśmy aż rumieńców :)

Kornelia tworzy śnieżki.

Ja z tatusiem :)

Tak wyglądałam po wszystkich starciach na śniegu :)
A to nietypowe znalezisko!
Musiało pojawić się na chwilę przed nami,
bo buty były suche i czyste, a przecież cały czas padało.

Przyznam, że mocno zdziwił nas ten widok.

Natomiast w miniony poniedziałek zrobiłam coś szalonego!
Odważyłam się wejść na lodowisko!
Mam 32 lata, a nigdy wcześniej nie miałam na nogach ani łyżew, ani rolek,
a co dopiero mówić o jeździe! 

Gdy weszłam na lód, to przez jakieś 5 - 7 minut walczyłam 
żeby w ogóle utrzymać się w pozycji stojącej.
Było to dla mnie trudne pomimo, że cały czas wisiałam na bandzie :)
Jednak po jakimś czasie utrzymałam równowagę 
i zaczęłam przemieszczać się wzdłuż bandy.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu kilkukrotnie odważyłam się puścić 
i o własnych siłach pokonać część lodowiska.
Kornelia pokazała mi jak się odpychać i jak stawiać nogi.
Wyglądało to co prawda komicznie i wszyscy mieli wielki ubaw,
ale ja i tak jestem z siebie dumna.

Próba utrzymania się w pionie.

Radość dziecka - bezcenne :)

A tu już postęp - stoję samodzielnie. Brawo!

Tu widać, że dałam radę przejechać kilka metrów sama - Kornelia tylko stoi i się patrzy.

13 komentarzy:

  1. Ja na lodowisko nie odważyłam się nigdy wejść, bo też pewnie bym stała :) Odnośnie herbaty z nutą truskawkową na pewno stałaby się moją ulubioną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślałam, a jednak się przełamałam :)
      Warto było!

      Usuń
  2. Naleśniki na ostro? Mniaaam, pychotka! Cudowne jest takie spędzanie czasu wspólnie. :) Ja na lodowisku byłam dopiero w ostatniej klasie gimnazjum i wszyscy nie wierzyli, że to mój pierwszy raz, bo jeździłam bez żadnego problemu (oczywiście bez szarżowania).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też słyszałam o takich przypadkach :)
      No ja niestety do nich nie należę i najpierw musiałam oswoić się z lodem :)

      Usuń
  3. Gratuluję jazdy na łyżwach! Ja w dawnych czasach nauczyłam się jeździć na rolkach... pożyczałam od brata. Teraz już jeździć nie dam rady, także łyżwy pozostanę w sferze marzeń. Nigdy na nogach nawet nie miałam.
    Tzn. w restauracji mieli ślub?? Czy wesele? :P
    Po zabawie w śniegu wyglądasz uroczo i jeszcze młodziej.
    Kiedy ja ostatnio tyle mogłam pospać...hmmm... nie pamiętam. Może zamienimy się choć raz na wekendy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Ewelina, łapiesz mnie za słówka!
      Jasne, że o wesele mi chodziło :)

      ... eee ja się nie zamieniam!

      Usuń
    2. Przepraszam :) Wiesz, że to moja choroba...
      Tak myślałam :(

      Usuń
  4. Ale radosny pościk :) Podoba mi się :) A gdzie zamawiasz naleśniki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agunia, naleśniki zamawiam w Lunch-Barze, porcja to dwa naleśniki - 9 zł.

      Usuń
  5. Taki dzień Leniwca przydałby mi się bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takie dni wprost uwielbiam, ale zwykle mam w głowie tyle pomysłów co zrobić dla siebie, że i tak nie jestem w stanie zrobić wszystkiego... no i kończy się na leżeniu z książką lub przed telewizorem. Standard!

      Usuń
  6. Nic-nie-robienie może być fajne :) Kto tego nie lubi?

    OdpowiedzUsuń