Strony

niedziela, 20 października 2013

Wieczór przy herbacie (20) i Bułgaria cz. II

Niedawno wróciłam ze spotkania rodzinnego u mojej mamy.
Mam trochę czasu, by dokończyć relację z Bułgarii.
Tym razem opowiem Wam o kuchni bułgarskiej.
W ramach przygotowań do dłuższego siedzenia przed komputerem 
przygotowałam sobie herbatkę i sałatkę z tuńczyka 
(Kornelia zrobiła, dobre dziecko:p).
Dziś losowałam wśród czarnych herbat, bo potrzebuję czegoś "mocniejszego" :)
Wybrałam 
która ma jasno określony smak pomarańczy.
Ja nie wyczuwam w niej żadnych innych smaków.
Jedynie w obrębie aromatu pomarańczy wyczuwam smak 
owocu, skórki i... pomarańczy kandyzowanej 
(choć nie ma jej w składzie :p)
Herbata ma piękny brązowy kolor, słodki aromat i intensywny smak.
Jest idealna :)
W niektórych herbacianych mieszankach wyczuwalne są różne smaki, 
zwykle przychodzą "falami", tu smak jest cały czas ten sam.


Herbatkę możecie kupić w sklepie internetowym

Już więcej nie przedłużam i wracam do Bułgarii :)

Dzisiaj chciałam opowiedzieć o kuchni bułgarskiej, która w tej części kraju
jest niestety daleka od ideału :(
Prawie wszystko było tu niemal niejadalne!!!
Potrawy niedoprawione, mdłe, z olbrzymią ilością masła,
kurczak niedopieczony [ble!],
ryż rozgotowany, zupy - porażka totalna.
Dobre były tylko desery, sałatka szopska i ostatnie danie, 
które było podane na "oficjalnej" kolacji.
ziemniaki z kurczakiem w sosie śmietanowo - grzybowym.
Może w innych rejonach kuchnia jest inna, ale w Velingradzie było tragicznie.
W Plovdiv jedliśmy tylko pizzę, ale też była kiepska!
Do tego obrzydliwy ketchup i sos czosnkowy bez czosnku.

Nasza pierwsza kolacja:
"Ciuszki" - miała to być papryka grilowana, a była zimna, stara,
(może kiedyś grilowana) papryka konserwowana.
Sałatka szopska - jedno z nielicznych dobrych dań.
No bo co tu można zepsuć?
Nie pamiętam bułgarskiej nazwy, po angielsku "chicken aromatican".
Nazwa ciekawa i dobrze się kojarzy, a już na pewno z czymś dobrze doprawionym.
Niestety danie mdłe, praktycznie bez smaku i niewyglądające aromatycznie.
Risotto z warzywami - okropne,
ociekające masłem z rozgotowanym ryżem i oczywiście niedoprawione.
Risotto z kurczakiem i grzybami. Mój wybór, najgorszy z możliwych.
Wiodący smak masła, który mdlił niemiłosiernie, a do tego kurczak,
na którego wspomnienie od razu mi niedobrze.
Prawdopodobnie "ugotowany" w mikrofalówce.
Smakował jak surowy choć wyglądał "normalnie".
Okropne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wtorkowy obiad:
Zupa a`la rosół, ale widzicie ten kolor???
Bez smaku, za tłusta i pływały w niej dziwne rzeczy.
Misz - masz - tą potrawę dostała nasza uczennica, która mówiła , że nie przepada za mięsem.
To pomidory z cebulą, papryką i białym serem.
Niedopieczone udko, tłuszcz udający sos z kilkoma ziarnami groszku i grzybami
podane z dwoma ziemniakami pokrojonymi w ćwiartki.
Deser! chwała Bogu!
Tego dnia była to jedyna zjadliwa rzecz!
 Kolejny straszny obiad - środa:
Chłodnik
Coś jak mizeria bez przypraw, pół na pół z wodą.
Bleeeeeeeeeeee
Niedopieczone udko z dziwnym ryżem, suchym i bez smaku.
Tyle, że tłuste - jak wszystko.
Deser :)
Naleśniki uratowały sytuację i każdy z nas mógł zjeść chociaż tyle,
dzięki czemu nie burczało nam już w brzuchach :)
Oficjalna kolacja:
(przed tym daniem podano sałatkę szopską, którą już znacie, 
a na deser były serowe kulki z jagodami - wyglądające jak lody, całkiem zjadliwe)
Ziemniaki z kurczakiem w sosie śmietanowo - grzybowym.
Czwartek - pizza na mieście w Plovdiv.
Bleeeee
Pewnie nie tego się spodziewaliście, 
ale nie mogłam się powstrzymać:p
Jedzenie było tak koszmarne, że aż trudno w to uwierzyć,
Jedliśmy w dwóch miejscach - w restauracji w naszym hotelu i restauracji na mieście.
W obu podawano dania tłuste, niedoprawione, 
z rozgotowanym ryżem i w ogóle dziwne.

Całe szczęście, że przy śniadaniu był szwedzki stół
i każdy znalazł coś dla siebie:)

Tak się rozpisałam i skupiłam na tym jedzeniu, że zapomniałabym o najważniejszym!!!!

Otóż miałam dzisiaj być na spotkaniu Śląskich Blogerów Książkowych,
ale wpadło mi niespodziewane spotkanie rodzinne.
Zależało mi na nim, bo siostrę widziałam ostatnio na jej ślubie w lipcu.
Okazuje się, że spotkanie nie było wcale przypadkowe :)
Siostra dowiedziała się wczoraj o czymś, o czym koniecznie musiała się z nami podzielić. 
Najlepiej z wszystkimi naraz 
(żeby nikt nie poczuł się pokrzywdzony),
no i bardzo chciała widzieć naszą reakcję :))))))))
Sandrusia jest w ciąży!!!!!!!!!!!
Udało im się w pierwszym miesiącu starań!
I to w jakich pięknych warunkach!!!
W czasie podróży poślubnej na Rodosie :)
Super! Strasznie się cieszę :)

9 komentarzy:

  1. Ojej nie wiedziałam, że w BUłgarii tak niesmacznie gotują i tak konsekwentnie to czynią...

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie naleśniki i ciasto wyglądają najlepiej :)
    Nie wiedziałam, że tak niesmaczny kraj...

    Gratuluję ciociu! Niech maluch zdrowo rośnie przez te 9 miesięcy

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię pomarańczę pod każdą postacią, więc chętnie spróbuję takiej herbatki. Szkoda, że nie trafiliście na nic smacznego...

    OdpowiedzUsuń
  4. A to dobre - znaczy niedobre - żarcie koszmar jakiś. No szkoda. Wiwat szwedzkie stoły!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten deser też by mi zasmakował:)

    OdpowiedzUsuń
  6. i tak nie jadam na wyjazdach, ale to przerażające co piszesz... za to na Twoją herbatkę bym się skusiła :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Tego się nie spodziewałam bo na visus wszystko wygląda apetycznie...
    Gratulacje dla przyszłych rodziców!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale mimo wszystko potrawy wyglądają dosyć apetycznie, albo to ja jestem teraz strasznie głodna :))
    A herbatka słodka pomarańcza należy do moich ulubionych :)) mmmm!

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślą, że takie jedzenie jest tylko w tych stronach, w których ja byłam.
    W rejonach turystycznych (Złote Piaski) pewnie jest inaczej, przynajmniej tak opowiadają znajomi.

    OdpowiedzUsuń