Tytuł: Wbrew sobie
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Ilość stron: 760
Strata ciąży czy dziecka jest niewyobrażalną tragedią dla rodziców. Domyślamy się, że czują żal, smutek, gorycz, złość, ale jak wygląda to od środka nie jesteśmy tego sobie w stanie uzmysłowić. Zwłaszcza, że każdy człowiek przechodzi to na swój sposób i nie ma gotowego "szablonu" procesu godzenia się ze stratą. Bywa, że zranionych w ten sposób osób nie potrafią zrozumieć nawet najbliżsi, także małżonkowie, choć teoretycznie tkwią w tym samym bólu.
Dla Eweliny strata ciąży po 11 latach starań i leczenia była niczym koniec świata. Kobieta całkowicie się załamała. Nie chciała jeść, wychodzić do ludzi. Zdarzało się, że całymi dniami nie wychodziła z łóżka. Coraz bardziej oddalała się od swojego męża, który po pierwsze nie potrafił jej zrozumieć i dzielić tego co czuła, po drugie potrafił normalnie funkcjonować. Zupełnie tak, jakby strata dziecka była mu na rękę. To wszystko sprawiało, że Ewelina była coraz bardziej rozgoryczona, zaczynała wręcz nienawidzić męża. Po roku od tragedii bohaterka wpadła z jednej skrajności w drugą. Teraz całkowicie poddała się pracy. W szpitalu brała wszystkie możliwe dyżury, w wolne popołudnia przyjmowała pacjentów w prywatnej przychodni, w której sobie dorabiała. Żyła w pewnego rodzaju amoku, praca pochłaniała ją całkowicie, męża już nawet nie dostrzegała. Jej relacje z matką i siostrą także nie należały do poprawnych. W tym wszystkim ciągle czuła się niezrozumiana, osamotniona i głęboko skrzywdzona. Miała żal do wszystkich wokół, a sama zupełnie nie zwracała uwagi na potrzeby i problemy innych. Po jakimś czasie postanowiła się rozwieść. Myślała, że rozwód uwolni ją od ciężaru i przy okazji nie będzie codziennie patrzeć w twarz, która przypomina jej o straconym dziecku. Nie przypuszczała nawet jak bardzo ta decyzja zmieni jej życie, a raczej wywróci je "do góry nogami".
Wakacyjne czytanie na plaży nad Jeziorem Zegrzyńskim |
Sięgając po książkę myślałam, że to psychologiczne stadium przeżyć bohaterki, jej proces radzenia sobie ze stratą, wewnętrzna przemiana i nowe życie. Dostałam jednak coś o wiele bardziej rozbudowanego, głębokiego i refleksyjnego.
i w nieco chłodniejsze dni w hamaku (Jackowo Górne) |
"Wbrew sobie" to tak naprawdę książka o kilku rozdartych wewnętrznie duszach, wielu trudnych decyzjach i wyborach. Ewelina wbrew sobie krzywdzi siebie i bliskich, rujnując przy tym swoje małżeństwo, kontakty rodzinne i zawodowe. Adam mimo głosu rozsądku nie potrafi przestać kochać żony. Justyna wbrew sobie zmuszona jest prosić matkę o pomoc. Albert dla dobra dzieci, pomimo zdrady żony ciągle tkwi w małżeństwie. Patrycja, której chęć zemsty i zadośćuczynienia jest tak silna, że oślepiona swoją dawną krzywdą ryzykuje nowym szczęściem i rodzącym się uczuciem. Marianna w przeszłości dokonała trudnego wyboru, co prawda podjęła jedyną, jak jej się zdawało, słuszną decyzję, ale decyzja ta rzutowała na całą jej i jej córek przyszłość. Czy te wszystkie zranione życiem dusze odnajdą spokój i szczęście, czy w porę zrozumieją co w życiu jest najważniejsze i jak należy postępować by być szczęśliwym i nie ranić innych?
Od lektury nie mogłam się oderwać nawet podczas przygotowywania kolacji :) |
Nie jest to lekka, pełna pozytywnych zdarzeń książka. Nie ma na celu krzepić ludzkich serc, jest za to dużym i wyraźnym znakiem ostrzegawczym. Zmusza do refleksji nad własnym życiem i zachowaniem innych ludzi. Pozwala szerzej spoglądać na to, czego dotychczas widzieliśmy jedynie zarys. Wzbudza wiele emocji, przeżyć i nowych odczuć. Mam wrażenie, że tutaj nawet obraz rozpieszczonej i rozkapryszonej Eweliny jest "po coś". To trudne napisać książkę w taki sposób, by mimo antypatycznej głównej bohaterki książkę chciało się czytać dalej. Autorce świetnie się to udało. Dużym plusem są też dobrze nakreślone, wyraźne sylwetki i osobowości pozostałych bohaterów. To bardzo dobra książka.
Książkę polecam wszystkim dojrzałym czytelnikom bez względu na płeć i wiek. Autorka pomaga spojrzeć na ważne sprawy innymi oczyma. Uświadamia nam to co ważne, nim będzie za późno. Bardzo interesująca i rozwijająca lektura.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i S-ka
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Przeczytam tyle ile mam wzrostu (5 cm)
- 52 książki w 2015
Nie czytam zbyt wielu książek obyczajowych, ale ta mnie oczarowała, nie mogłam się oderwać. Dotyka ważnych tematów. To jedna z tych książek, o których się nie zapomina. Niewątpliwym plusem są też bohaterowie z krwi i kości.
OdpowiedzUsuńO tak, bohaterowie są tu świetnie nakreśleni, co dodaje książce wartości.
UsuńMocno mnie zaintrygowałaś swoją recenzją :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńLubię właśnie takie ksiązki obyczajowe, które mają w sobie jakieś przesłanie. Ta ewidentnie należy do tej grupy. Chętnie więc przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa myślę, że każdy wyciąga z książki własne wnioski.
UsuńCzęść widać "gołym okiem", a pozostałe w nas dojrzewają, ewoluują i pojawiają się nagle, jak jakieś objawienie:)
Paulina czytała tę książkę i była zadowolona z lektury, choć nie jest to łatwa publikacja.
OdpowiedzUsuńNo nie jest, nie dość, że temat trudny, to jeszcze antypatyczna bohaterka i jej irracjonalne zachowania.
UsuńTrudny temat, trudna książka, będę chciała przeczytać ale myślę że za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńMam takie małe prywatne pytanko - czy ten gar na kolację to prażonki?
My na to mówimy "pieczonki": ziemniaki, boczek, kiełbasa i przyprawy duszone w kapuście (żeby się nie przypaliło)
UsuńJą zawartość takiego kociołka jadłam podczas zjazdów pasjonatów geocachingu :) pychotka!
UsuńCiekawa publikacja, pomimo trudnych treści, jak będę mieć okazję to na pewno przeczytam. P.S. To zdjęcie nad jeziorem jest super, aż zachciało mi się powrotu lata :)
OdpowiedzUsuńA teraz o książce, którą dzięki Tobie przeczytam jak przyjdzie czas :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że moją imienniczka nie przypada do gustu, ale widzę za to że temat stał się popularny a Ewelina sporo uzmysławia