Tytuł: Galeria uczuć
Wydawnictwo: Replika
Miejsce i rok wydania: Zakrzewo 2012
Ilość stron: 272
Zdjęcie pochodzi z tej strony.
Myślicie, że życie statecznej, trzydziestoletniej kobiety, która ma męża, dwoje dzieci, własną pracę i idealnie poukładany każdy dzień jest nudne i przewidywalne? Otóż nie! Pozory czasami mogą mylić i to jeszcze jak!
Gdy Ola dowiedziała się o zdradzie męża świat jej się zawalił. Zupełnie nie wiedziała co dalej począć. Zadręczała się i rozpaczała. Szybko okazało się, że na wsparcie przyjaciółki też nie może liczyć. Stopniowo dojrzewała do zmian w swoim życiu - w domu, w pracy, w małżeństwie. Nie był to dla niej łatwy krok, a różne sytuacje po drodze utrudniały jej zmiany, jednak nie poddała się. Co ciekawe, problemy małżeńskie były punktem zwrotnym i początkiem... lepszego życia. Ola bez względu na wszystko postanowiła być niezależna. Nie chciała już być bierną żoną i matką, choć wcześniej było jej to największym marzeniem. Wreszcie z "kury salonowej" (tak, dobrze widzicie, nie z kury domowej) stała się kobietą odważną, dążącą do samorealizacji, postępującą zgodnie z własnym sumieniem, a nie tak, jak oczekiwali od niej tego inni.
Choć dość szczegółowo opisałam fabułę to zachęcam do poznania historii Oli osobiście. Po pierwsze dlatego, że autorka stworzyła ciekawą postać głównej bohaterki. Na początku nie mogłam jej ścierpieć! Uważałam, że jest głupia, nudna i naiwna. Potem nastąpiło pewne BUM! i zaczęłam jej współczuć, a nawet zaczynać rozumieć. Gdy już polubiłam bohaterkę to chciałam "wykopać" z jej życia Pawła, najlepiej butami z ostrymi szpilkami :) Byłam trochę zła na Olę, że jest za mało stanowcza, a o Pawle miałam w głowie same najgorsze epitety. Na szczęście Ola zna swojego męża lepiej i przeczekała ten burzliwy okres, by móc spokojnie i szczerze porozmawiać. Tak, tak, w końcu do tego doszło choć myślałam, że nigdy już to nie nastąpi :) Paweł wydawał mi się egoistycznym tyranem, traktującym żonę jako tanią siłę roboczą. Nie sądziłam, że książka może się TAK skończyć. Jednak autorka pozwoliła mi zrozumieć to specyficzne małżeństwo. Uświadomiłam sobie, że każdy z nas ma inny charakter i osobowość. Małżeństwa dobierają się bardzo różnie i to co z boku wydaje się być źle dobranymi elementami układanki, w rzeczywistości może tworzyć spójną i harmonijną całość (jednak czasem mimo wszystko warto spojrzeć na nie innymi oczami).
Obok dwójki głównych bohaterów bardzo istotnymi postaciami książki były pani Fredzia i teściowa Oli. Pani Fredzia - szefowa galerii, w której pracuje Ola była głównym motorem zmian Aleksandry. Choć bohaterka dojrzała do nich sama to pani Fredzia otworzyła jej oczy na pewne problemy i otwarła przed nią niejako furtkę do zmian i realizacji nowych planów. Najbardziej podobał mi się jednak wątek poboczny - relacji matki Pawła z synową. Tu ogromne brawa dla autorki za zwrócenie uwagi na ten problem. Ja swojej teściowej nie znam i nigdy nie poznam, bo od wielu lat nie żyje, jednak z opowieści znajomych znam wiele sytuacji konfliktów rodzących się na tym gruncie. Dlatego cieszę się, że autorka pokazała drugą stronę medalu. To kolejna zasługa pani Fredzi, która słuchając zwierzeń Oli próbowała tłumaczyć (czy raczej wyjaśniać) zachowania matki Pawła. Nawet nie przypuszczałam, że ta "zakręcona" (brakło mi słownictwa - przepraszam) osoba jest tak mądrą życiowo kobietą z ogromnym bagażem doświadczeń. W sprawiającej wrażenie roztrzepanej, wiecznie rozkojarzonej i mało rozgarniętej Fredzi drzemał ogromny potencjał, który z powodu różnych zdarzeń został uśpiony i schowany.
Jak wcześniej wspomniałam trudno mi na początku zainteresować się książką z powodu infantylnej postawy bohaterki. Jednak po dotarciu do ostatniej kartki wiedziałam już wszystko! I bardzo cieszę się, że miałam okazję poznać tę książkę. Otworzyła mi ona oczy - nie wszyscy ludzie muszą podejmować takie decyzje jakie podjęłabym ja. Co więcej ich decyzje choć inne od moich wcale nie muszą być gorsze czy złe. To niezwykłe! Choć "Galeria uczuć" przez wielu oceniana jest jako literatura kobieca to uczy czegoś nowego i pozwala pokonać bariery stereotypów.
Choć dość szczegółowo opisałam fabułę to zachęcam do poznania historii Oli osobiście. Po pierwsze dlatego, że autorka stworzyła ciekawą postać głównej bohaterki. Na początku nie mogłam jej ścierpieć! Uważałam, że jest głupia, nudna i naiwna. Potem nastąpiło pewne BUM! i zaczęłam jej współczuć, a nawet zaczynać rozumieć. Gdy już polubiłam bohaterkę to chciałam "wykopać" z jej życia Pawła, najlepiej butami z ostrymi szpilkami :) Byłam trochę zła na Olę, że jest za mało stanowcza, a o Pawle miałam w głowie same najgorsze epitety. Na szczęście Ola zna swojego męża lepiej i przeczekała ten burzliwy okres, by móc spokojnie i szczerze porozmawiać. Tak, tak, w końcu do tego doszło choć myślałam, że nigdy już to nie nastąpi :) Paweł wydawał mi się egoistycznym tyranem, traktującym żonę jako tanią siłę roboczą. Nie sądziłam, że książka może się TAK skończyć. Jednak autorka pozwoliła mi zrozumieć to specyficzne małżeństwo. Uświadomiłam sobie, że każdy z nas ma inny charakter i osobowość. Małżeństwa dobierają się bardzo różnie i to co z boku wydaje się być źle dobranymi elementami układanki, w rzeczywistości może tworzyć spójną i harmonijną całość (jednak czasem mimo wszystko warto spojrzeć na nie innymi oczami).
Obok dwójki głównych bohaterów bardzo istotnymi postaciami książki były pani Fredzia i teściowa Oli. Pani Fredzia - szefowa galerii, w której pracuje Ola była głównym motorem zmian Aleksandry. Choć bohaterka dojrzała do nich sama to pani Fredzia otworzyła jej oczy na pewne problemy i otwarła przed nią niejako furtkę do zmian i realizacji nowych planów. Najbardziej podobał mi się jednak wątek poboczny - relacji matki Pawła z synową. Tu ogromne brawa dla autorki za zwrócenie uwagi na ten problem. Ja swojej teściowej nie znam i nigdy nie poznam, bo od wielu lat nie żyje, jednak z opowieści znajomych znam wiele sytuacji konfliktów rodzących się na tym gruncie. Dlatego cieszę się, że autorka pokazała drugą stronę medalu. To kolejna zasługa pani Fredzi, która słuchając zwierzeń Oli próbowała tłumaczyć (czy raczej wyjaśniać) zachowania matki Pawła. Nawet nie przypuszczałam, że ta "zakręcona" (brakło mi słownictwa - przepraszam) osoba jest tak mądrą życiowo kobietą z ogromnym bagażem doświadczeń. W sprawiającej wrażenie roztrzepanej, wiecznie rozkojarzonej i mało rozgarniętej Fredzi drzemał ogromny potencjał, który z powodu różnych zdarzeń został uśpiony i schowany.
Jak wcześniej wspomniałam trudno mi na początku zainteresować się książką z powodu infantylnej postawy bohaterki. Jednak po dotarciu do ostatniej kartki wiedziałam już wszystko! I bardzo cieszę się, że miałam okazję poznać tę książkę. Otworzyła mi ona oczy - nie wszyscy ludzie muszą podejmować takie decyzje jakie podjęłabym ja. Co więcej ich decyzje choć inne od moich wcale nie muszą być gorsze czy złe. To niezwykłe! Choć "Galeria uczuć" przez wielu oceniana jest jako literatura kobieca to uczy czegoś nowego i pozwala pokonać bariery stereotypów.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję
autorce - Pani Alinie Białowąs
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Trójka e-pik za relacje Oli z teściową
- Z literą w tle A/B
O tej książce słyszałam już wiele dobrego, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj, bo warto :)
UsuńRecenzje przeczytałem z zainteresowaniem - książkę udało mi się wygrać jakiś czas temu w konkursie u jednej z blogerek :) Niby literatura kobieca, ale tak czy siak, spróbuję ;-)
OdpowiedzUsuńPiotrek moja książka leżała na półce ponad miesiąc, potem gdy zaczęłam czytać z pewnych względów, że tak powiem organizacyjnych musiałam ją odłożyć. Za to jak wróciłam i "pojechałam z Olą i jej przyjaciółką na lotnisko" to przepadłam!
UsuńCieszę się, że poznałam tę pozycję :)
Barwna okładka przyciąga oko ;) a fabuła również wydaje mi się ciekawa :)
OdpowiedzUsuńO tak dla mnie okładka to zawsze wielki wabik :)
UsuńNajlepsze okładki mają wydawnictwa: Świat Książki, od jakiegoś czasu Prószyński i S-ka oraz od kilku miesięcy właśnie Replika. Tego ostatniego wydawnictwa jeszcze rok temu nie znałam. Dopiero cudne okładki na kilku blogach kazały mi dojść do źródła :) A po przeczytaniu opisu książek wiem, że okładki idą w parze z treścią :)
To się ceni - o ile gorzej by było gdyby książka, która wabi intrygującą okładką nie kryła w sobie nic poza nią :) Tym większe wtedy rozczarowanie :)
UsuńLiteratura kobieca może być dobrą! Ciepłą, niegłupią,zabawną., życiową... To nie tylko romanse przecież.
OdpowiedzUsuńAle i tak ogólnie odeszłabym od takiego szufladkowania, to całkiem sympatyczna powieść obyczajowa, którą przyjemnie się czyta i coś w głowie zostaje potem.
Mnie też bohaterka irytowała, nie polubiłam pozostałych postaci, ale przecież tak jak w życiu - nie z każdym nam jest po drodze.
Co do Pawła, strach pomyśleć, że tacy są, tacy, co to dzwonią po pomoc do mamusi, bo żona obiadu nie zrobiła... ech...
Generalnie cieszę się, że Ci się podobała ta powieść.
pozdrawiam.
Agnesto, mnie określenie literatura kobieca w sumie nie przeszkadza, ale bywa krzywdzące dla autorów.
UsuńTo niby taka "zwyczajna" historia o małżeńskich kłopotach, ale ja wiele z niej wyniosłam. Właśnie to zrozumienie dla innych, którzy mogą myśleć i czuć inaczej, co wcale nie oznacza gorzej.
A Paweł... na końcu zmieniłam o nim zdanie.
Od razu mi się przypominają moje małe sprzeczki z mężem - to błahostki, ale gdy jestem nabuzowana to widzę same wady przez cały dzień i cały czas się czepiam. Następnego dnia czasem nawet nie pamiętam o co było tyle hałasu.
Tak jak piszesz w życiu nie zawsze jest nam z każdym po drodze - i świetnie, że autorka pokazała swoich bohaterów nie jako chodzące ideały, czy porażki. To osoby z zaletami i wadami, które na własny sposób rozwiązują swoje problemy. Zgodnie ze swoim temperamentem.
Ja pewnie na miejscu Oli dawno rozstałabym się z mężem i to na ścieżce wojennej... a potem żałowałabym jak pani Fredzia.
Gdzieś zawsze umyka mi ten tytuł ;)
OdpowiedzUsuńokładka jest bardzo zachęcająca :))
OdpowiedzUsuńJa już nie ogarniam polskich autorów. Coraz więcej nazwisk, o których nie słyszałam. Chyba wrócę do swoich sprawdzonych i ulubionych, właśnie dostałam w prezencie "Wiele demonów" Jerzego Pilcha.
OdpowiedzUsuńNiesamowicie sie ciesze ze ksiazka juz do mnie leci :-) Bardzo jestem ciekawa, jakie beda moje wrazenia :-)
OdpowiedzUsuńWitaj - pięknie i bardzo ciekawie tu u Ciebie.Jeśli pozwolisz to rozgoszczę się na dłużej.W wolnym czasie zapraszam w odwiedzinki do Dobrych Czasów.Pozdrawiam i życzę chwili wolnego na relaks z książką.J.
OdpowiedzUsuń"Galerii uczuć" mówię tak, pilnie jej poszukuję :) Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńKsiążka również bardzo mi się podobała. Miałam nieco inne odczucia, ale całkowicie wypada na plus ;)
OdpowiedzUsuń