Tytuł: Kołysanka dla Rosalie
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
Ilość stron: 456
Uwagi: kontynuacja powieści "Tajemnice Luizy Bein"
Inna książka autorki: "Bluszcz prowincjonalny"
O tym, że książkę przeczytam, wiedziałam już po lekturze pierwszej części historii, w której dużą rolę odgrywa rodzina Beinów. Nie czytałam nawet opisu z okładki, bo wiedziałam, że mi się spodoba. W "Tajemnicach Luizy Bein" poznałam głównych bohaterów - Klarę i Alexa, którzy chcieli rozwiązać zagadkę dotyczącą ich przodków. Dzięki ich determinacji i wielkiego zaangażowania, czytelnicy mieli okazję poznać historię rodziny na przestrzeni wielu pokoleń. Sięgając po "Kołysankę dla Rosalie" liczyłam na coś podobnego. Z góry zakładałam, że w kolejnej części będzie obowiązywał podobny schemat i dwójka bohaterów krok po kroku będzie rozwiązywać nową zagadkę. Tu jednak zamysł autorki był inny, a cała rzecz działa się w wartemborskim pałacu, który Klara przekształciła w hotel.
Początek książki był niespieszny. Autorka przypomniała nam sylwetki bohaterów poprzedniej części, szczegółowo pokazała pałac i w skrócie przekazała co działo się w ciągu ostatnich siedmiu lat (czego ja nie zdradzę). Kiedy to czytelnik "wchodzi" z powrotem w życie Beinów, w pałacu Stu Róż pojawiają się pierwsi hotelowi goście. Są to bardzo ciekawe osoby, każda z nich zdaje się, że kryje w sobie jakąś tajemnicę, gra kogoś kim nie jest lub coś ukrywa. W zasadzie ludzie są różni i każdy ma prawo zachowywać się tak jak chce, ale w świetle dalszych wydarzeń Klara i Jakub wszystkim dokładnie się przyglądają. Wkrótce po przybyciu gości do pałacu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś robi Klarze niewybredne żarty, a w tym samym czasie Klara odkrywa, że nie wszystkie tajemnice Beinów zostały ujawnione. I choć miała serdecznie dość róż, to jej odkrywcza natura nie odpuszcza i dziewczyna pragnie rozwiązać kolejne rodzinne (i nie tylko) zagadki.
Akcja rozkręca się, wchodzi w niebezpieczne rejony. Pojawiają się mroczne tropy dotyczące Różokrzyżowców i masonerii. Niepokojące znaki w połączeniu z informacjami, które Klara i Jakub poznali na temat rytuałów Bractwa Różokrzyżowców, wierzeń masonów i tajemniczych przepowiedni tym bardziej zatrważają gdy z pałacu ginie mała Rosalie. Blady strach pada na rodzinę Beinów. Kto stoi za porwaniem dziewczynki, jakie ma względem niej plany i jak zakończy się ta rodzinna tragedia? Zanim tego się dowiemy wiele się wydarzy...
Druga część w serii o rodzinie Beinów była dla mnie trudniejsza w odbiorze, co spowodowane jest ciężą tematyką i mrocznym tłem opowiedzianej historii. Trudno mi było zrozumieć te wszystkie informacje na temat Zakonu Różokrzyżowców, idei wolnomularskich i całej otoczki z tym związanej. O wiele bardziej zainteresowała mnie sprawa rodziców Anny i codzienność żyjących członków rodziny Beinów, bo w tym przypadku nie musiałam analizować przeczytanych treści i ich "trawić". Zaskoczyły mnie nieco postaci głównych bohaterów, zwłaszcza Alexa, który był do siebie zupełnie nie podobny, Jakuba, który teraz był bardzo opiekuńczym, konkretnym facetem, Klary, która się trochę "uspokoiła" oraz Anny, która na dobre zapomniała o swoim samotniczym (czy jest takie słowo?) trybie życia i całkiem dobrze funkcjonowała w domu pełnym ludzi i to nie tylko z rodziny. Oczywiście minęło siedem lat od wydarzeń z poprzedniej części, a ponoć nasz charakter zmienia się właśnie w takim okresie, poza tym ludzie dojrzewają, zmieniają ich przeżyte doświadczenia, nowa wiedza o życiu i sytuacje, w których się znajdują, więc nie wydaje mi się to jakoś specjalnie dziwne. Bardzo podobało mi się dokładne przedstawienie przez autorkę nowych postaci i stworzenie im ciekawych osobowości. Choć większość z gości była nieco ekscentryczna, by nie powiedzieć dziwna, to ja największą uwagę zwróciłam na Kazię. To przecież wymarzona gosposia - wszystko wie, wszystko umie, jest lojalna, oddana i szczera. Urocza! Jednak najpiękniejszy opis dotyczący postaci jaki kiedykolwiek czytałam określa Liskę "jakby ktoś otulił ją troskliwie puszystym kocykiem i wręczył kubek z aromatyczną, malinową herbatą"* (nie Liskę, tylko każdego kto się znalazł w jej towarzystwie). A tak przy okazji to zabrakło mi w książce pewnego wyjaśnienia/domówienia na temat jej...nie mogę spojlerować... (dotyczy końcówki książki). No i czy jest ktoś, kto nie pokochałby Figi???
Jak widać kolejny raz zwracam w książce większą uwagę na obyczajową stronę historii, zamiast skupić się na głównym wątku powieści. No cóż, taki mam okres czytelniczy i to już od dłuższego czasu. Nie mniej jednak podziwiam autorkę za ogromne zaangażowanie w napisanie tej książki, zgłębienie tematu wolnomularzy i wszystkiego z tym związanego (choć czuję, że autorka już wcześniej interesowała się tym zagadnieniem), umiejętne wplecenie wątku w historię Beinów i stworzenie niebanalnej opowieści.
Akcja rozkręca się, wchodzi w niebezpieczne rejony. Pojawiają się mroczne tropy dotyczące Różokrzyżowców i masonerii. Niepokojące znaki w połączeniu z informacjami, które Klara i Jakub poznali na temat rytuałów Bractwa Różokrzyżowców, wierzeń masonów i tajemniczych przepowiedni tym bardziej zatrważają gdy z pałacu ginie mała Rosalie. Blady strach pada na rodzinę Beinów. Kto stoi za porwaniem dziewczynki, jakie ma względem niej plany i jak zakończy się ta rodzinna tragedia? Zanim tego się dowiemy wiele się wydarzy...
Druga część w serii o rodzinie Beinów była dla mnie trudniejsza w odbiorze, co spowodowane jest ciężą tematyką i mrocznym tłem opowiedzianej historii. Trudno mi było zrozumieć te wszystkie informacje na temat Zakonu Różokrzyżowców, idei wolnomularskich i całej otoczki z tym związanej. O wiele bardziej zainteresowała mnie sprawa rodziców Anny i codzienność żyjących członków rodziny Beinów, bo w tym przypadku nie musiałam analizować przeczytanych treści i ich "trawić". Zaskoczyły mnie nieco postaci głównych bohaterów, zwłaszcza Alexa, który był do siebie zupełnie nie podobny, Jakuba, który teraz był bardzo opiekuńczym, konkretnym facetem, Klary, która się trochę "uspokoiła" oraz Anny, która na dobre zapomniała o swoim samotniczym (czy jest takie słowo?) trybie życia i całkiem dobrze funkcjonowała w domu pełnym ludzi i to nie tylko z rodziny. Oczywiście minęło siedem lat od wydarzeń z poprzedniej części, a ponoć nasz charakter zmienia się właśnie w takim okresie, poza tym ludzie dojrzewają, zmieniają ich przeżyte doświadczenia, nowa wiedza o życiu i sytuacje, w których się znajdują, więc nie wydaje mi się to jakoś specjalnie dziwne. Bardzo podobało mi się dokładne przedstawienie przez autorkę nowych postaci i stworzenie im ciekawych osobowości. Choć większość z gości była nieco ekscentryczna, by nie powiedzieć dziwna, to ja największą uwagę zwróciłam na Kazię. To przecież wymarzona gosposia - wszystko wie, wszystko umie, jest lojalna, oddana i szczera. Urocza! Jednak najpiękniejszy opis dotyczący postaci jaki kiedykolwiek czytałam określa Liskę "jakby ktoś otulił ją troskliwie puszystym kocykiem i wręczył kubek z aromatyczną, malinową herbatą"* (nie Liskę, tylko każdego kto się znalazł w jej towarzystwie). A tak przy okazji to zabrakło mi w książce pewnego wyjaśnienia/domówienia na temat jej...nie mogę spojlerować... (dotyczy końcówki książki). No i czy jest ktoś, kto nie pokochałby Figi???
Jak widać kolejny raz zwracam w książce większą uwagę na obyczajową stronę historii, zamiast skupić się na głównym wątku powieści. No cóż, taki mam okres czytelniczy i to już od dłuższego czasu. Nie mniej jednak podziwiam autorkę za ogromne zaangażowanie w napisanie tej książki, zgłębienie tematu wolnomularzy i wszystkiego z tym związanego (choć czuję, że autorka już wcześniej interesowała się tym zagadnieniem), umiejętne wplecenie wątku w historię Beinów i stworzenie niebanalnej opowieści.
* Renata Kosin, Kołysanka dla Rosalie, Nasza Księgarnia 2015, s. 50
Serdecznie dziękuję Autorce książki oraz Wydawnictwu Nasza Księgarnia
za możliwość przeczytania książki.
Książkę przeczytałam w ramach następujących wyzwań:
- Stare, dobre czasy
- Zielono mi
- Polacy nie gęsi
- 52 książki w 2015
- Wszystkie stworzenia duże i małe
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (3 cm)
Oj nie, obyczajówki niestety nie są dla mnie, a tu jak widzę sporo takiej tematyki ^^ Z resztą nie czytałam 1 tomu więc nie ma nawet o czym mówić ;)
OdpowiedzUsuńMoje klimaty. Lubię książki tego typu, więc nie pozostaje nic innego jak szukać tomu pierwszego :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być dla mnie naprawdę interesująca! Będę pamiętał o niej ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo piękna recenzja :)
OdpowiedzUsuńAle faktycznie widać, że ostatnio inaczej postrzegasz wątki obyczajówek. Zwracasz uwagę w recenzjach na zupełnie inne rzeczy niż ja. Ale dzięki temu nie ma nudy :)
Lubię obyczajówki z historią w tle, więc kiedyś się na pewno skusze na tę serię:)
OdpowiedzUsuń