Tytuł: Anioł do wynajęcia
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 395
[Trzy początkowe akapity można pominąć, to czysta prywata...]
Święta Bożego Narodzenia to często czas refleksji nad życiem i światem. To czas, w którym ludzie zastanawiają się nad tym co ważne i najważniejsze. Weryfikują swoje postępowanie, przewartościowują życiowe priorytety i tak zwyczajnie chcą być lepszymi ludźmi. Na takie zachowania często wpływa świąteczna atmosfera, którą tworzą liczne ozdoby świąteczne; choineczki, lampioniki, świecidełka...
Bywa też tak, że ludzie tak bardzo skupiają się tworzeniu tej całej atmosfery, że jednak zapominają o tym co ważne. Chcą pokazać przed innymi, jakimi są tradycjonalistami, jak pięknie potrafią dekorować domy itd. Jednak w amoku świątecznych przygotowań zapominają dlaczego tak właściwie to robią. A jak jest z Wami? Potraficie się do tego uczciwie przyznać?
Chętnie opowiem jak to jest ze mną. Choć pewnie Wam się to nie spodoba. Już dawno temu odeszłam od wiary. Zwątpiłam w istnienie Boga. Z jednej strony miałam wiele wątpliwości na temat powstania świata, historii biblijnych i losów chrześcijaństwa na przestrzeni dziejów, z drugiej strony nie czułam zupełnie obecności Boga w życiu codziennym. Nie raz wspominałam, że jestem szczęśliwym człowiekiem, doceniam to co mam i cieszę się każdym dniem. Nie uważam jednak by to moje szczęście było dziełem Boga. Wierzę natomiast w to, że każdy człowiek jest generatorem własnego szczęścia i w dużej mierze sam je wywołuje. Jest jeszcze los, który w jakiś sposób kieruje naszym życiem - decyduje o tym w jakiej się urodzimy rodzinie, w jakim kraju, decyduje o naszym zdrowiu, charakterze, temperamencie, predyspozycjach zawodowych. Jednak to, w jaki sposób tym wszystkim pokierujemy i jak to co otrzymaliśmy od losu wykorzystamy w życiu zależy tylko od nas. Jedni dążą do sukcesu po trupach, inni skupiają się głównie na bliskich, jedni wybierają życie w pojedynkę, inni zakładają rodziny; jedni skupiają się na życiu zawodowym inni pracę traktują tylko jako środek do zaspakajania życiowych potrzeb. Ja łączę życie rodzinne z zawodowym. Nie dążę do spektakularnych sukcesów, ale lubię to co robię i realizuję się w pracy. Nie dane mi było urodzić własne dziecko, ale staram się być najlepszą matką dla córki swojego męża. Czasem miewam upadki, ale zawsze potem następują wzloty. Zawsze staram się iść do przodu, nawet gdy dopada mnie chandra, zmęczenie czy zwyczajnie gorsze dni. Przy tym wszystkim staram się być dobrym człowiekiem. Każdego dnia, nie tylko od święta. Czasem wystarczy miły uśmiech do nieznajomego, dobre słowo dla sprzedawcy, komplement dla koleżanki, pochwała dla ucznia. Bycie wrażliwym na czyjeś potrzeby, uczucia. Staram się czynić dobro każdego dnia. W końcu sama chciałabym zawsze być dobrze traktowana...
Atmosfera świąt zawsze wywołuje u mnie refleksje nad tym jak minął mi ostatni rok, czy byłam dostatecznie dobra, czy kogoś nie uraziłam, czy ktoś przeze mnie nie cierpiał i czy pomogłam potrzebującym w satysfakcjonujący ich sposób (zwykle pomagam po prostu dobrą radą, wysłuchaniem drugiej osoby i zachowaniem usłyszanych informacji dla siebie - tylko tyle? powiecie... dla niektórych to aż tyle i przez to bardzo często wybierana jestem na powiernika). Wracając do świątecznej atmosfery... świecidełek, licznych choinek, lampeczek, Mikołajów itd.... może to się wydawać komuś śmieszne, a może nawet żałosne, ale u mnie to wszystko wywołuje przyjemne uczucie podniecenia, oczekiwania i radości. Choć sama świąt nie obchodzę to jednak uczestniczę w wigilii, którą przygotowuje moja mama. Spotykamy się całą rodziną w jej mieszkaniu i jest cudownie! Oczywiście zdarza nam się w ciągu roku kilka razy spotkać w podobnym składzie, ale to nie to samo... W wigilię jest inaczej, wyjątkowo! Uwielbiam to nasze rodzinne ciepło, to, że nikt przed nikim nie musi niczego udawać, że w pełni akceptujemy wszystkie swoje wady i zalety, że jesteśmy dla siebie wsparciem. Czasem się przekomarzamy, śmiejemy z siebie (tak z siebie!), ale panuje ogólna wesołość, nikt nie robi innym z tego powodu przykrości. Nie mogę tu nie wspomnieć o prezentach, którymi się obdarowujemy... Są to zawsze prezenty przemyślane, specjalnie dobrane i wybrane z "listy prezentów", którą każdy tworzy jeszcze w listopadzie, żeby dać innym czas i możliwość zrealizowania jej części. Jesteśmy świetną rodziną! Dobrze nam ze sobą, to cudowne, że mogę być jej częścią!
[Jest i recenzja...]
Nie wszyscy jednak mają tyle szczęście co ja. Chociażby Michalina, bohaterka książki "Anioł do wynajęcia". Dziewczyna właściwie ma ojca, który jednak gdzieś się po drodze pogubił, zaślepiony "urokiem" swojej nowej żony. Tak się jakoś zadziało, że bohaterka (mimo bardzo młodego wieku) stanęła na życiowym zakręcie zupełnie sama (czy raczej osamotniona), nie wiedziała jak sobie poradzić z trudną sytuacją i postąpiła bardzo nierozsądnie, w sposób, który wydawał jej się jedynie właściwy, a później trudno jej było wszystko "odkręcić". Mówi się, że jak trwoga to do Boga... i tak też postąpiła Michalina. W desperackim kroku poprosiła Boga o jakiegoś bezrobotnego Anioła, który mógłby się nią zaopiekować. I.. no właśnie, czasem trzeba dokładnie się zastanowić zanim o coś poprosimy... Bohaterka spotyka na swojej drodze życzliwe osoby, które otaczają ją opieką, a nawet dają o wiele więcej.
"Anioł do wynajęcia" to lektura idealna na przedświąteczny czas. Pomaga zrozumieć co w życiu ważne, wywołuje najlepsze rodzinne wspomnienia, uczy dostrzegać i cieszyć się z tego co mamy, odwołuje się do tradycji, zachęca do zwolnienia tempa życia i przewartościowania go. Być może opowiedziana tu historia jest zbyt nieprawdopodobna i przesłodzona, ale myślę, że w grudniu czytelniczki właśnie tego potrzebują.
Książka wprowadzi nas w świąteczny nastrój, ale ten prawdziwy - nie komercyjny, błyszczący i na pokaz, tylko taki pełen radości, miłości i oczekiwania. Przypomni, jak przyjemne jest wspólne przygotowanie tradycyjnych, rodzinnych potraw, wspólne rozmowy, spacery, żarty i dyskusje. Przypomni jak ważna jest rodzina, tradycja i rodzinna historia. Człowiek samotny nie jest w stanie cieszyć się tym co ma. Do celebrowania szczęścia potrzebni są bliscy, musimy mieć się nim z kim podzielić, dopiero wtedy daje nam radość i satysfakcję.
Książka tak po prostu jest cudowna!
Ejotku, to mój najpiękniejszy prezent urodzinowy! :) Dziękuję!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Pod hasłem - Grudniowe szaleństwo
- Grunt to okładka - Świąteczny klimat
- Gra w kolory - niebieski
- Gra w kolory - niebieski
- Cztery Pory Roku - ZIMA
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2,5 cm (83,7 cm z 158)
- 52 książki w 2016 (62)
Kolejna pozytywna recenzja tej książki. Chętnie sięgnę po taką klimatyczną powieść. A okładka wspaniale wpisuje się w grudniowy nastrój. :)
OdpowiedzUsuńO tak, sama okładka już zachęca, a środek! Cudowna książka!
UsuńNajbardziej spodobała mi się historia ... szopki...
Wiesz już, że marzy mi się ta powieść, a skoro ją tak wszyscy wychwalają, to w ogóle już ślinka mi cieknie na samą myśl... MUSZĘ ją mieć. :)
OdpowiedzUsuńMusisz, bez dwóch zdań!
UsuńKlimatyczna książka. Chętnie poznam :3
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczna, chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki, w której świąteczna atmosfera jest tak dobrze nakreślona.
UsuńPodobnych książek w ten czas zimowy jest dużo, ale to jedna z pozycji która akurat bardzo mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńJa jakoś niewiele wypatrzyłam książek z podobnym przesłaniem :(
UsuńTo mój mikołajkowy prezent :)
OdpowiedzUsuńBędzie idealny.
UsuńMadziu, tak Cię znam, właściwie wiem to co tutaj napisałaś i ... popłakałam się czytając Twoje słowa! Nawet P. na mnie spojrzał, co ja robię że ryczę...
OdpowiedzUsuńMój Ty dobry człowieku i ukochany powierniku, cieszę się że dałam Ci tyle radości tą powieścią :)
Eweluś czekałam na Twój komentarz...
Usuńtylko ten post miał mieć pozytywny wymiar... nie do płaczu.
Ty mi dałaś mnóstwo radości nie tylko tym, że dałaś mi tak piękną powieść, ale także tym, że w ogóle dostałam od Ciebie książkę. Smutno by mi było gdybym żadnej nie dostała...
A ja oglądałam "Mój biegun" i płakałam przez prawie cały film. Jestem zupełnie rozstrojona.
Ale to łzy wzruszenia :) Nie jakieś negatywne...
UsuńW takim razie podwójnie się cieszę - nie sądziłam że to będzie jedyna książka, jak dobrze, że moja intuicja działa :) a co z listą prezentową??
Chyba nie znam tego filmu...
te trzy pierwsze akapity bardzo mnie zainteresowały. powiem Ci - mam podobne przemyślenia. A co do książki... autorka jest jedną z tych, po której powieści sięgam w ciemno. Zwłaszcza w takim przedświątecznym czasie... No i po tę też z pewnością sięgnę...;)
OdpowiedzUsuńZapowiada się bardzo ciekawie, z checią bym ją przeczytała!
OdpowiedzUsuńA przemyślenia niezwykłe i ciekawe :)