Ilustrator: Maria Sołtyk
Tytuł: Listy
Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1984
Ilość stron: 63
Wiek adresatów: 10 - 15 lat
Bardzo poruszająca, wzruszająca i skłaniająca do refleksji książeczka o pojawieniu się nowego członka rodziny z punktu widzenia rodzeństwa. Rodzice niestety często skupieni na nowym dziecku zapominają o emocjach tego pierwszego, a przecież zwykle dla starszego rodzeństwa to traumatyczna sytuacja. Nawet jeśli dziecko czeka na brata lub siostry, to i tak wiadomość o powiększeniu rodziny jest dla niego trudna, a nowa sytuacja w domu po narodzinach dziecka wprowadza w jego życie chaos.
Jedenastoletnia Hania Lewandowska w związku z informacją dotyczącą zbliżających się narodzin jej brata przechodzi trudny okres. Nie chce zmian, chce by było jak dawniej, wcale nie prosiła się o rodzeństwo. Jest niemiła i uszczypliwa. Sytuacja pogarsza się gdy rodzice decydują się wysłać córkę na rok do jej babci. Dziewczynka jest bardzo niezadowolona, buntuje się, notorycznie kłamie, co przysparza jej coraz większych problemów. Hania zdaje sobie sprawę z tego, że pogrąża się coraz bardziej, ciąży jej to bardzo, ale nie potrafi wyjść z sieci kłamstw i irracjonalnych zachowań. Nieumiejętność "odwrócenia" trudnej sytuacji, wyznania prawdy i przyznania się do błędu sprawia, iż dziewczynka będzie musiała zmierzyć się ze srogimi konsekwencjami swoich czynów (a właściwie słów).
Tarapaty w jakie wpadła bohaterka z dnia na dzień są coraz większe i trudniejsze do rozwiązania, ale wcale się nie dziwię, że do tego doszło. Hania po prostu radzi sobie z problemami, nową sytuacją w jedyny (w jej odczuciu) możliwy sposób. Tak naprawdę to "zasługa" dorosłych, którzy zajęci nowym dzieckiem zapomnieli o jej potrzebach i emocjach. Dziewczynce świat się zawalił, czuła się niekochana, niedoceniana i niepotrzebna. Gdy próbowała wyznać co czuje to zaraz nazywano ją egoistką, nikt nie liczył się z jej zdaniem i tym co czuje. W oczach dorosłych była niewrażliwa, niesprawiedliwa, samolubna i zwyczajnie niegrzeczna. Bardzo to przykre.
Poraziło mnie podejście dorosłych (rodziców i babci) w stosunku do Hani. Nawet widząc, że coś jest nie tak, że dziewczynka zamknęła się w sobie, zachowuje się inaczej, nie jest sobą i prawie cały czas ma zły nastrój to i tak nie reagują. Nawet nie próbują dociekać przyczyn złego zachowania, tylko strofują i negatywnie oceniają dziewczynkę. W pewnym momencie babcia patrzy na wnuczkę nieco przychylniejszym okiem, ale i tak ciągle brak było dialogu, który wiele spraw by wyjaśnił i naprawił.
W dzisiejszych czasach bardzo dużo mówi się o emocjach starszego rodzeństwa w związku z narodzinami nowego dziecka i jest to temat często poruszany w mediach. Nie wyobrażam sobie, by rodzice mogli tak lekceważyć poprzednie dziecko, ale może się mylę? Może cud narodzin i szczęście jest dla rodziców tak silne, że zapominają o starszych dzieciach? Może wydaje im się, że jedna rozmowa wystarczy? Miejmy nadzieję, że takie przypadki nie są powszechne, a jeśli już się zdarzają to problem w porę jest rozwiązywany. Chciałabym żeby to było prawdą.
Książkę polecam głównie... rodzicom, a dopiero potem dzieciom. I jedni, i drudzy mogą wynieść korzyści z lektury, zwłaszcza gdy w ich domu ma się niebawem pojawić dziecko. Jest też motyw powolnego akceptowania dziecka (na przykładzie Marcina) to głównie motyw dla dzieci - prędzej czy później znajdą nić porozumienia z nowym rodzeństwem.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Odnajdź w sobie dziecko (narodziny)
- Pod hasłem (po trzykroć - Maria)
Gra w kolory (zielony)
- 52 książki w 2015
Ciekawa recenzja
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńHania Lewandowska? No popatrz, znam jedną osóbkę tak się nazywającą, panią bhp-owiec :)
OdpowiedzUsuńTeż taka "bajkopisarka"? Oby nie, bo jak widać w książce może się to kiepsko skończyć.
UsuńTrudne tematy, ale nadal aktualne. Myślę, że to bardzo ciekawa książka i świetnie ujęłaś w swojej recenzji sposób, w jaki dorośli zwykle traktują dzieci. Przedmiotowo i bez przyznania im prawa do dojrzałych uczuć.
OdpowiedzUsuńDorośli mają czasami tendencję do umniejszania odczuć dzieci i nie mam tu na myśli tylko poważnych spraw, także w tych, które nam wydają się błahe. Jednak dzieci mają prawo czuć je mocniej, na swój sposób, nawet jeśli uważamy, że wyolbrzymiają pewne sprawy.
UsuńCiekawa książka, poruszająca istotny temat, o którym dorośli zazwyczaj nawet nie myślą. Przeczytam gdy przyjdzie na to odpowiedni mament
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie książki. najpierw dla rodzica a potem dla dziecka. Z pewnością ją przeczytam.
OdpowiedzUsuń