Ufffffffffffffffff!
Awans zawodowy wreszcie za mną!
Wczoraj miałam egzamin na nauczyciela mianowanego
i... UDAŁO SIĘ!!!
Odpowiadałam 40 minut!!!
Normalnie szok!
Nie było jednak tak źle, bo choć wydawało mi się,
że nie mam nic do powiedzenia to nadawałam jak katarynka.
Odpowiedź na pytania pięcioosobowej komisji zajęło mi zaledwie 3 minuty.
Cieszę się niesamowicie :)
Nareszcie mam prawdziwe wakacje i mogę odetchnąć :)
Nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam za książkami,
za możliwością poświęcenia im więcej czasu
niż przerwy w gotowaniu kiedy gotował się makaron czy coś podobnego.
Teraz "legalnie" mogę poświęcić na czytanie ciurkiem kilka godzin.
To coś wspaniałego!
Na pierwszy plan poszły "Chuliganka" i "W kajdankach namiętności".
Pierwszą już skończyłam i jestem zachwycona,
bo choć wydawać by się mogło, że to zwyczajny romans
to jest to inny obraz miłości, która nie zawsze jest słodka i romantyczna
(recenzja niebawem).
Drugą zaczęłam czytać w południe i liczę, że wieczorem skończę,
bo cały weekend będę bawiła się na weselu siostry.
Swoją drogą to takie smutne, że jedni umierają inni się radują...
Niby oczywiste, że każdy chce przeżyć swoje życie jak najlepiej
i towarzyszyć w szczęśliwych chwilach innych (w sobotę byłam na panieńskim siostry),
ale codziennie rano pierwszą moją myślą jest to,
że Ola choć tak się cieszyła z tych wakacji
nie przeżyje już tych wszystkich radosnych chwilach.
Nachodzi mnie też taka refleksja,
że w całym świecie jesteśmy zaledwie ziarenkiem piasku.
Po naszej śmierci może i opłakują nas bliscy,
trudno im wrócić do normalności,
ale świat nie zwalnia nawet o jotę.
Dla świata nic się nie zmienia...
Ja teraz piszę o Oli,
ale co z codziennymi wypadkami drogowymi,
katastrofami naturalnymi i tymi z udziałem człowieka,
wojnami, śmiercią głodową, chorobami...
Smutne to bardzo...
Jeszcze tydzień przed końcem roku szkolnego Ola oddała mi
"W kajdankach namiętności",
którą na próbę zrecenzowała dla Wydawnictwa Borgis.
Potem szybko nawiązała z nimi współpracę.
Pierwszą książkę do recenzji dostała 3 lipca w dniu swojej śmierci.
Nawet nie wiem czy odebrała książkę z poczty,
bo w chwili gdy dostała zawału była na działce.
I pomyśleć, że gdy poczuła się na chwilę lepiej odwołała karetkę...
och gdyby tego nie zrobiła...
Sami widzicie, miałam się chwalić, ale nie mogę przestać o niej myśleć...
Serdecznie Ci gratuluję awansu. Sama przeżyłam ostatnio lekki stresik w związku z awansem na nauczyciela kontraktowego, ale nie było tak źle :))
OdpowiedzUsuńCiężko jest pogodzić się ze śmiercią bliskich osób- wiem coś o tym, ale niestety takie jest życie, że rodzimy się po to żeby później umrzeć :(
Gratuluję awansu i życzę dobrej zabawy na weselu siostry.
OdpowiedzUsuńA śmierć każdą i każdego z nas czeka. Istotne jest byśmy zawsze byli na nią przygotowani, byśmy nie zapominali, że ona czasem dopada z marszu. Oli już jest dobrze, tylko bliscy i przyjaciele po niej płaczą.)
Madziu, gratuluję! Zdolna bestia z Ciebie!! :) Czekam na recenzje, zwłaszcza "Chuliganka" intryguje. Przykro mi, że Oli już nie ma, ale na pewno jest jej lepiej.
OdpowiedzUsuńGratuluję awansu!!!
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje.
OdpowiedzUsuńGratuluję awansu, bardzo się cieszę, że zawodowo ci się układa:) Współczuję straty przyjaciółki, ból po stracie bliskiej osoby jest wyjątkowo dotkliwy. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Gratuluję kochana. Czy mi się wydaje, czy ty czasem nie jesteś z wykształcenia prawnikiem? A może coś sobie ubzdurałam, nie mniej jednak gratuluję :)
OdpowiedzUsuńOj nie!
UsuńJestem nauczycielem :)
Przez pierwsze 6 lat pracowałam w świetlicy szkolnej, a w ostatnim roku szkolnym byłam bibliotekarzem :)
hihi jakie energiczne zaprzeczenie :)
UsuńGratuluję awansu i życzę zasłużonego wypoczynku z książkami. Tak to już jest, że smutek przeplata się z radością... Trzymaj się dzielnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Moje gratulacje! :D
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!!!!
OdpowiedzUsuńA Chuligankę właśnie opisałam u siebie, świetna!!!
Gratuluję awansu, na który niewątpliwie zasłużyłaś:) Przykro mi z powodu śmierci koleżanki. Czasem tak bywa, że się przeplata smutek z radością. Dobrze, jak jest zachowana równowaga. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńGratuluję awansu. Ciesz się nim, bo radości w życiu jest niestety mniej niż smutku.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za ciepłe słowa :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego czytania i oczywiście gratuluję sukcesu! Czekam na kolejną recenzję i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńGratuluje awansu.Wiem ile musiałaś zrobić m.in. papierkowej roboty. Pamiętam awanse zawodowe mojej mamy :) Podziwiam Cię i życze ciągłego i prawdziwego zaangażowania w pracę. Po tym, co piszeszw nisokuję,że nauczeycielem jestes z powołania.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i myśl pozytywnie :)
Gratuluję awansu! Na pewno na niego zasłużyłaś. Wyglądasz mi na osobę, która wkłada w pracę mnóstwo serca i energii.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, że straciłaś przyjaciółkę. Ściskam ciepło. :*
Serdeczne gratulacje :) i dobrej zabawy na weselu Ci życzę.
OdpowiedzUsuńWłaściwie wszystko napisałaś o Oli - jak jest w życiu, smutek i radość na jednej szali się ważą. Nie powiedziałabym, że to smutne, tylko raczej, że prozaiczne. Całe nasze życie. Nigdy nie wiadomo jak potoczyłaby się dalsza historia, gdyby nie..
Gratuluję awansu!
OdpowiedzUsuńSerdecznie gratuluję awansu! :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBaaaardzo spóźnione, ale szczere gratulacje! To naprawdę wielki sukces! :)
OdpowiedzUsuń