Tytuł: Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali
Wydawnictwo: Wydawnictwo BIS
Przekład: Bernard Kurzawa
Ilustrator: Dorota Rewerendo - Młynarczyk
Miejsce i rok wydania: [Warszawa] 2013
Wiek adresatów: 5 - 9 lat
Ilość stron: 64
Zdjęcie pochodzi z tej strony.
Na Śląsku mieszkam od urodzenia. Tu jest moje miejsce, tu się wychowałam. Moja rodzina jest jednak przyjezdna, rodzice przyjechali na Śląsk za pracą, więc w zasadzie nie wiem co to typowa, tradycyjna, śląska rodzina - tyle co z obserwacji. Od kiedy stałam się żoną swojego męża - Ślązaka, o kulturze i tradycji dowiedziałam się także od niego. Żałuję bardzo, że jego rodzina nie żyje i nigdy nie mogłam ich poznać. Zwłaszcza babci i dziadka, którzy go wychowywali, a z jego opowieści byli bardzo podobni do dziadków Maćka Szpyrki :)
"Jak Maciek Szpyrka z dziadkiem po Nikiszowcu wędrowali" to wspaniała opowieść, która mimo krótkiej treści dużo ujawnia z życia typowej śląskiej rodziny. Bardzo pomocne są też ilustracje, które przedstawiają babcię, jako kobietę o pełnych kształtach, rządzącą w kuchni i domu oraz "wysuszonego" dziadka, który schodzi żonie z drogi. Podczas spaceru Maćka z dziadkiem po Nikiszowcu poznajemy nie tylko tę piękną część Katowic, ale także, przysłuchując się ich rozmowom poznajemy pracę górnika, zwyczaje Ślązaków, czy zamiłowanie do gołębi. Autorka wplotła w treść informacje o najbardziej znanych śląskich potrawach, tradycyjnym stroju i legendarnym Skarbniku (choć o nim informacji jest za mało - ja wiem dlaczego uratował górników, i w jaki sposób od śmierci, ale czytelnicy z poza rejonu mogą tego nie zrozumieć). Ogromnym plusem pozycji jest jej dwujęzyczność. Historię wędrówki Maćka z dziadkiem można przeczytać w wersji polskiej i śląskiej. Dla wielu czytelników jest to jak do tej pory jedyna możliwość poznania śląskiej pisowni. Szczerze mówiąc nawet ja spotkałam się z czymś takim po raz pierwszy. Książeczkę można wykorzystać do domowych celów, by przybliżyć dzieciom kulturę śląską, a także na zajęciach szkolnych. Ja może nie podjęłabym się tego zadania, ale chętnie podrzucę książkę koleżankom - nauczycielkom, by zrobiły z niej właściwy użytek. W szkole mam nauczycielkę historii, pasjonatkę i miłośniczkę Śląska ona na pewno wiedziałaby jak wprowadzić książkę na lekcji i za jej sprawą przybliżyć język śląski uczniom.
Bardzo chętnie przeczytałabym podobną historię o Piekarach Śląskich, żałuję, że autorka nie wychowała się w moim mieście :) Nikiszowiec znam, choć byłam tam tylko raz. Nie da się jednak o nim zapomnieć, bo rzeczywiście ma się wrażenie jak gdyby weszło się do innej krainy. Z tyłu książeczki znajduje się mapka Nikiszowca, dzięki której łatwo prześledzić wędrówkę Maćka i jego dziadka. Ja również odnalazłam tam znajome miejsca. W tamtejszej szkole odbywałam praktyki pedagogiczne w świetlicy szkolnej.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Pani Lidii
oraz Wydawnictwu BIS
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
No no! Chętnie poczytam, takie swojskie klimaty bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tylko o Nikiszowcu :(
UsuńInni autorzy mogliby wziąć wzór z Pani Magdaleny i napisać książki o swoich rejonach, również dwujęzyczne. Tyle gwar w Polsce jest mi nieznanych.
Doti na spotkaniu mówiła, że oni też mają swoją ciekawą...
Nikiszowiec jest piękny, charakterystyczny i osobliwy, ale po zmroku bym się bałą tam chodzić... Miałam okazję być tam kilka razy za sprawą zabawy geocaching
OdpowiedzUsuńCo to takiego ten geocaoching?
UsuńMy może byśmy miały się czego bać, ale mieszkańcy Nikiszowca wątpię. Oni raczej wszyscy się znają i czują się ze sobą bezpiecznie.
Gdy mieszkałam w Brzezinach Śl. (dzielnicy Piekar Śl.) to przyjezdni też się bali. Ja natomiast mogłam chodzić tam o każdej porze dnia i nocy i czułam się bezpiecznie. To jakby niepisana zasada - swojego się nie rusza :p
Nie mam nic wspólnego ze Śląskiem, ale lubię o nim czytać.
OdpowiedzUsuńAkurat opisywana przez Ciebie książeczka jest w zestawie do głosowania "Książka na jesień", co za traf- głosowałam na nią "w ciemno" , a teraz czytam opis i widzę, że warto było!
Pozdrawiam ciepło-jesiennie!
Nigdy tam nie byłam, ale z książeczką bym się z chęcią zapoznała:)
OdpowiedzUsuńJak już o tym wspomniałaś, to przypomniało mi się, że ze śląską pisownią spotkałam się ostatnio w gazecie piekarskiej - opisane były dożynki :)
OdpowiedzUsuń