Przede mną kolejny post cykliczny.
To drugi temat przygotowany przez członków grupy
Śląskich Blogerów Książkowych.
Dobry zwyczaj nie pożyczaj... czy wręcz przeciwnie?
Dla mnie w tym temacie odpowiedź jest prosta i chyba większości z Was - czytelników mojego bloga znana. Oczywiście, że POŻYCZAJ! Pożyczanie książek innym sprawia mi nie mniejszą frajdę niż ich kupowanie :) Uwielbiam to! Czuję się tak jakbym dawała im drugie życie :) a czasem trzecie, czwarte itd. Niektóre z moich książek czytane były przez kilka czy nawet kilkanaście osób.
W pracy zorganizowałam dla pracowników szkoły dodatkowe regały z książkami dla dorosłych. Aktualnie jest tam około 150 pozycji, które ciągle przechodzą z rąk do rąk. Zanim podjęłam pracę w bibliotece, w pracy pożyczałam książki może 5 osobom, teraz gdy mam w tym celu specjalne regały, moje książki czyta połowa nauczycieli :) Dziewczyny mają założone karty czytelnicze, żebym się nie pogubiła w tym co komu pożyczam. Nauczyłam się już, co która z nich lubi czytać najbardziej i sama podsuwam im czy polecam kolejne tytuły. Sprawia mi to wielką frajdę :)
Pożyczanie lubię tak bardzo, że nie widzę problemu w tym, by pożyczyć komuś książkę, którą właśnie otrzymałam. Najlepszym na to dowodem jest ostatnia sytuacja, która miała miejsce podczas spotkania w księgarni Victoria w Zabrzu. Karolinka właśnie przekazała mi wygraną na jej blogu książkę Maggie Moon "Posiadłość". Książka jednak nie dotarła jeszcze do mojego domu, bo od razu pożyczyłam ją Gosi.
Witaj, masz świetny blog, dodaję do obserwowanych, zapraszam do siebie na Imperium Lektur
OdpowiedzUsuńTak trzymać z pożyczaniem. Zazdroszczę tego pomysłu związanego z założeniem kart - muszę to przetestować. A cieszę się gdy pożyczam, bo czuję, że książki dzięki temu żyją...
OdpowiedzUsuńWcześniej miałam zeszyt (gdy czytelników moich książek było mniej), ale dzięki niemu wiedziałam tylko kto co ma wypożyczone. A tak jak mam karty czytelników i karty książki to wiem i kto co ma wypożyczone, i ile osób (i jakie) przeczytały dany tytuł.
UsuńJa mam mieszane odczucia związane z pożyczaniem. Jeśli wiem, że książka wróci do mnie zadbana to chętnie tej osobie pożyczę, ale jeśli ktoś o książki nie dba to sorki... Nie potrafię potem patrzeć na poniszczone strony. Kiedyś ktoś oddał mi ksiażkę, gdzie połowa dolnych rogów (tak na 2cm z każdej strony) była zagięta i zalana kawą/kakaem... I jeszcze z tekstem: "Dzięki, nie czytałam, bo dostałam audiobooka"...
OdpowiedzUsuńJa też czasami widzę ślady na książkach, ale nie przeszkadzają mi one tak bardzo. Nie są dla mnie żadną profanacją, a bardziej dowodem na to, że są zaczytywane (tak to sobie tłumaczę).
UsuńPoza tym w ten sposób tworzy się "jakaś" historia książki :)
P.S. Ale to, że koleżanka zniszczyła Ci książkę, a nawet jej nie przeczytała to niewybaczalne.
Serce rośnie i wzrasta wiara w czlowieka, gdy świeżo poznana osoba wyciąga książkę z torebki i pożycza Ci ją godzinę po tym, jak poznała Twoją paszczę:)tak to właśnie wyglądało i łezka wzruszenia ąż mi się w ślepiu zakręciła, jeszcze raz dziekuję dobra kobieto:D
OdpowiedzUsuńNiech się czyta na zdrowie :)
UsuńJa jestem zdania, żeby pożyczać:)
OdpowiedzUsuńI tak trzymaj, ja też pożyczam ile wlezie, właśnie się wybieram w sobotę na spotkanie biblionetkowwe i już przeglądam ludziom schowki, co bym im pożyczyć. :)
OdpowiedzUsuńJa mogę pożyczyć, ale jeżeli wiem,że ktoś mi tej książki nie zniszczy.
OdpowiedzUsuń