Tytuł: Tilly
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza Vocatio
Miejsce i rok wydania: Warszawa 1992
Ilość stron: 118
Do lektury tej książki zachęciła mnie koleżanka z pracy. Niedawno robiła w domu porządki i znalazła tę książeczkę. "Tilly" dostała kiedyś na urodziny (podejrzewam, że w czasach licealnych - przy dedykacji nie napisano daty). Mówiła, że darzy książkę wielkim sentymentem. Koniecznie, więc musiałam się przekonać co ma na myśli :)
Będzie SPOJLER - nie da się pisać o tej książce bez wyjawienia jej treści.
Kathy z mężem Danem uczestniczy w pogrzebie pewnego mężczyzny, po nabożeństwie Kathy dostrzega zapłakaną kobietę przy jednym z nagrobków. Jakaś nieokreślona siła nie pozwala jej się oddalić, wręcz przeciwnie pragnie sprawdzić kim jest kobieta i kogo opłakuje. Niestety spłoszona kobieta ucieka, a na nagrobku widnieje tylko imię - Tilly i jedna data (9 lat wcześniej). Kathy nie może przestać myśleć o tym zdarzeniu, nie potrafi w nocy spać, w dzień snuje się po domu niczym w letargu. Chcąc pomóc żonie Dan próbuje rozwikłać tajemnicę nieznanego nagrobka. Kathy wreszcie zasypia... ma bardzo dziwny sen. Śnią jej się setki bezimiennych dzieci przebywających na jej podwórku, wśród nich jest około dziewięcioletnia dziewczynka. To właśnie Tilly, choć sama nie jest pewna swojego imienia. Dziewczynka rozmawia z kobietą, jedzą razem podwieczorek i idą na spacer. Rozmawiają o rzeczach ważnych, o życiu, rodzinie, życiu wiecznym... Tilly to nieżyjąca córka Kathy i Dana. Dziewczynka wcale nie zginęła pod kołami samochodu, ani nie zmarła w wyniku jakiejś strasznej choroby. Nie żyje, bo ... Kathy dokonała aborcji... w 7 miesiącu ciąży!!!
Po przeczytaniu książki zastanawiałam się co tak naprawdę autor miał na myśli. Dla mnie aborcja to coś co nigdy nie powinno się wydarzyć i nie ma dla mnie argumentów, które mogłyby mi to wyjaśnić. Każdy ma prawo żyć, "rodzice" powinni przewidzieć konsekwencje swoich działań wcześniej. Dziecko nie jest niczemu winne. Najpierw myślałam, że autor pisząc tę książkę chciał uświadomić kobietom, że dokonując aborcji niszczą ludzkie życie. Te setki dzieci bawiące się w ogrodzie Kathy były w różnym wieku, o różnym kolorze skóry. Wysokie, niskie, szczupłe i grube. Miały swoje marzenia, pragnienia... a nie znały nawet swojego imienia. Bo tak naprawdę te wszystkie dzieci nie istniały! Ktoś przerwał ich życie zaraz na starcie. Nie pozwolił im się urodzić i doznać życia. Te dzieci bardzo chciałyby mieć rodziców, rodzinę i być kochanymi. Później okazało się, że rozmowa Kathy z Tilly zmierza do przebaczenia, "odpuszczenia grzechów", nadziei na wspólne życie wieczne. Dodatkowo w powieści ciągle pojawia się Jezus, który jest dobry i sprawiedliwy, wybacza i rozumie. Nie lubię książek, które narzucają wiarę... tutaj tak to właśnie odebrałam.
Zupełnie nie wiem co myśleć o książce. Chciałabym wiedzieć co tak naprawdę autor miał na myśli, bo te dwa komunikaty, które ja odebrałam są raczej sprzeczne. No nie wiem...
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 0,9 cm
O ile lubię trudne tematyki książek tak na tą póki co się nie skuszę. Jakoś unikam wątku aborcji w literaturze...
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nic o tej książce, ale mnie bardzo nią zaintrygowałaś :)
OdpowiedzUsuńChoć to tematyka trudna i na swój sposób kontrowersyjna, to warto takie pozycje czytać. Tyle, że jakoś w tym przypadku nie ciągnie mnie do "Tilly" - z tego co piszesz, chyba nie przypadła by mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńKsiążka porusza bardzo ważny i trudny temat. Gdy spotkam ją w bibliotece to przygarnę do domu. Warto takie pozycje czytać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam ;)
Aborcja, raczej spasuję.
OdpowiedzUsuńNie boję się trudnych tematów i z pewnością przeczytam, jak się trafi okazja:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Czytałam i płakałam ,dość dawno i chętnie wrócę do lektury...
OdpowiedzUsuń