Tytuł: Kto wiatr sieje
Autor: Virginia C. Andrews
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2013
Zdjęcie pochodzi z tej strony.
Początkowo nie umiałam się nawet zabrać za tę książkę. Wielokrotnie zaczynałam ją czytać, by po kilku stronach odłożyć na półkę. Fakt, przez tę nieustępującą zimę popadłam w jakiś marazm i czytanie w ogóle przychodziło mi z trudem. Wyjątkiem była "Marina" Zafona, co jest dla mnie rzeczą bardzo niezrozumiałą, bo to zupełnie nie mój typ literatury. W sobotę obudziły mnie olśniewające promienie słoneczne zaglądające nieśmiało przez okno. W łóżku było mi jednak nadal ciepło i przyjemnie. Nie chcąc zrywać się do domowych obowiązków sięgnęłam po książkę i... przepadłam!
Czytałam cały weekend (ostatnie 60 stron zostało mi na poniedziałek). Pierwsze odczucia nie były szczególnie pozytywne. W głowie miałam pewien chaos. Nie rozumiałam po co Cathy i Chris wracają do znienawidzonego w dzieciństwie domu. Fakt, był to całkiem nowy budynek, stworzony od podstaw w miejscu starego - zniszczonego w pożarze, ale równie przerażający jak pierwowzór. W odbudowanym domu miało odbyć się przyjęcie urodzinowe Barta. Miały to być szczególne, 25-te urodziny. Od tego dnia wedle ostatniej woli Corrine, Bart miał przejąć cały spadek po babci. Z okazji tego święta do Foxworth Hall przybył także Jory z Melodie oraz Cindy (adoptowana córka Cathy i Chrisa). Jakież było zdziwienie rodziny, gdy zobaczyli, że w domu mieszka ktoś jeszcze - Joel Foxworth, uznany za zmarłego brat Corrine. Niestety w życiu nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy tego chcieli. Na przyjęciu dochodzi do tragedii, w której ucierpiał nie tylko Jory, ale i cała rodzina. Sytuacja sprawia, że rodzina zostaje pod dachem tego specyficznego, przerażającego domu. Bart niegdyś okrutne i brutalne dziecko, choć wyrósł na przystojnego, elektryzującego mężczyznę nadal ma zaniżoną samoocenę. Brak mu wiary w siebie, ciągle myśli, że nie jest dość dobry by go kochać i szanować. Na każdym kroku podkreśla, że jest na drugim miejscu, że jest mniej ważny od innych. Jego rozgoryczenie i żal do matki i innych podsyca Joel, fanatyk religijny, który coraz bardziej mąci w głowie młodego mężczyzny i odsłania jego okrutną naturę. Nawet gdy ten ma przebłyski człowieczeństwa, Joel uświadamia mu, że wszyscy tylko czyhają na jego bogactwo, nie szanują go i są wobec niego nieszczerzy.
Książka wzbudziła we mnie wiele emocji. Początkowo najwięcej było niezrozumienia dla Cathy i Chrisa, współczucia dla Jorego, złości i odrazy do Barta, irytacji względem Cindy, niechęci do Melody i wstrętu do Joela. O ile do Barta miałam czasem inne odczucia, o tyle Joel wzbudzał we mnie tylko pogardę. Im dalej brnęłam w tekst tym te uczucia we mnie ewoluowały.
Życie rodziny nadal nie było łatwe, relacje pomiędzy jej członkami najczęściej były przykre i napięte. Momentami miałam jednak nadzieję, że uczucie miłości i zrozumienia jednak zwycięży. Treść od przyjęcia urodzinowego do świąt Bożego Narodzenia przeczytałam niemal jednym tchem. Później musiałam jednak zrobić przerwę i przetrawić pewne zdarzenia... Im dalej, tym większy ładunek emocjonalny. A końcówka??? Wyłam jak bóbr. Zresztą nawet pisząc to chce mi się płakać. Oto zakończyła się historia przeklętego rodzeństwa (piąta część sagi dotyczy czasów sprzed zamieszkania rodzeństwa na strychu Foxworth Hall)... a koło się zamyka...
Nie mogę powiedzieć, że książka była idealna, bo większość zdarzeń była mocno przerysowana, a wiele powtórzeń rozmów męczyły, a nawet denerwowały. Te same wyznania, te same oskarżania, żale i groźby momentami były już po prostu nudne. Również pojawienie negatywnej postaci - Joela do znudzenia przypominała postać Johna Amosa z trzeciej części. Jednak bez względu na te niedociągnięcia uważam sagę za jedną z lepszych książek, jakie kiedykolwiek przeczytałam i przeczytam. To najbardziej oryginalna historia jaką do tej pory poznałam i doskonale wiem, że nigdy o niej nie zapomnę. Trudno mi uwierzyć, że powstała prawie 30 lat temu w zupełnie innych czasach. Teraz historia Dolangangerów porusza dokładnie tak samo, jak wtedy gdy powstała.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
Na razie mam pierwsze trzy części otrzymane raptem kilka dni temu. Przeważnie bronię się przed tak popularnymi seriami, ale w końcu ulegam i potem stają się one moimi ukochanymi książkami. Tak było z Cukiernią pod Amorem, tak zapewne będzie z rodziną Dolangangerów:)I tym razem zamierzam czytać po kolei:)
OdpowiedzUsuńWiem, że zdania na temat sagi są podzielone, część trzecia jest też dużo słabsza, ale... całość!!!
UsuńBardzo oryginalny pomysł na powieść :)
O! Właśnie sprawdzałam, w których bibliotekach mam szansę dostać jeszcze "Kwiaty na poddaszu" - ta seria kusi mnie bardzo. :)
OdpowiedzUsuńA wyżej wymieniona Cukiernia nadal stoi u mnie nieruszona na półce...Ciągle wpada coś innego.
Z tego co mi wiadomo, wydawnictwo Weltbild w Polsce już nie istnieje. Wczoraj otrzymałem smsa od Swiata książki, że zapraszają ponownie do ponownie otwartej księgarni.
OdpowiedzUsuńTak wiem, ale książkę otrzymałam jeszcze "na starych warunkach".
UsuńAgusia niestety nie pracuje już dla Świata Książki, o czym też przecież wiesz... nie bardzo wiem co w tej sytuacji robić :(
Serię mam w planach :)
OdpowiedzUsuńNiestety odpoczywam obecnie od czytania, mam niemoc twórcza, o ile można to tak nazwać, ale może za jakiś czas sięgnę po ten tytuł?
OdpowiedzUsuńJa też miałam taką niemoc i z tego co widzę na innych blogach większość dziewczyn miała przez ostatnie tygodnie podobnie.
Usuńmnie zapalenie spojówek zmieniło chwilowo plany czytelnicze... a dokładnie to mam po prostu urlop...
OdpowiedzUsuńale jak oczy będą się nadawać do czytania to mam w końcu zamiar zabrać się za wspomnianą tu Cukiernię...
A serii Kwiatów..., Cierni...itd. nie mam... to jest chyba jedyna seria o której marzę i wciąż nie mam...
Koniecznie musisz ją zdobyć. Jest świetna!
UsuńPomysł na całość jest rewelacyjny!
Trochę podobne do poprzedniej części.. Problemy z Bartem... podsycanie chłopaka przez okrutnego faceta w przypadku A jeśli ciernie.. John Amos a tu mamy Joela..
OdpowiedzUsuńPrzez trzecią część bardzo ciężko było mi przejść, a za czwartą narazie się nie biorę i nie wiem czy w ogóle ją przeczytam. Jest to już wielka przesada jak dla mnie.
Przeczytaj, bo to zakończenie całej historii, piąta część dotyczy czasów przed "Kwiatami na poddaszu".
UsuńZaintrygowałaś mnie:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci że przeczytałaś tą książkę. :) Przepczytałam tylko dwie części (trzecia juz czeka na swoją kolej). Przy drugiej także miałam takie odczucia. Najpierw wszystko mnie denerwowało, przez co chciałam nawet rzucić nią w ścianę. Jakoś przebrnełam przez ten kawałek i coraz bardziej wkręciłam się w to. A wydarzenia z końcówki to chyba jest największy atut tej serii.
OdpowiedzUsuńTrzecia jest trudna i okrutna co rzutuje na podejście do czwartej, ale dla zakończenia naprawdę warto!
UsuńMadziu, świetna recenzja, a autorka "chodzi za mną" od dawna. Ja dopiero teraz odżyłam i czytam, jak opętana. Wykorzystuję słońce i dobrą aurę, chociaż nadal obawiam się, że wróci zima (tfu, tfu, tfu przez lewe ramię) ;)
OdpowiedzUsuńDo tej książki mi jeszcze daleko, od dawna mam w planach pierwszą część i jakoś nie mogę zacząć!
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki z tej serii, ale mam w planach.
OdpowiedzUsuńJeśli o tę autorkę chodzi to znam tylko "Kwiaty na poddaszu", ale zapamiętałam te książkę chyba na zawsze...
OdpowiedzUsuńTa seria...
OdpowiedzUsuńNie wiem już, co mam o niej myśleć. Po lekturze "A jeśli ciernie" byłam zawiedziona, że autorka tak bardzo przerysowała normalne życie. Nie potrafiłam się cieszyć lekturą tak, jak zazwyczaj mam w zwyczaju. Chodź przyznam, że temat nie jest łatwy.
Dlaczego wszyscy z rodziny Foxworth są fanatykami religijnymi? Tylko Corrine potrafiła się odciąć od tego. I ten Bart... Czy ktoś kiedykolwiek da mu spokój? Najpierw zrujnowane dzieciństwo, teraz kolejne kroki w dorosłości.
Pozdrawiam.
Brzmi naprawdę intrygująco, lubię ksiązki, które powodują w głowie natłok emocji, więc możliwe, że kiedyś sięgnę po tę serię :)
OdpowiedzUsuń