Tytuł: Szkoła żon
Seria: Seria z tulipanem
Wydawnictwo: Filia
Miejsce i rok wydania: Poznań 2013
Ilość stron: 255
Każda kobieta jest piękna, wystarczy tylko, że w to uwierzy i potrafi umiejętnie uwypuklić swoje największe walory. Szkoła żon jest właśnie takim miejscem, w którym można się tego nauczyć. Nie dla męża, partnera czy otoczenia, a dla SIEBIE. To dla siebie musimy poczuć się pięknie, uwierzyć w siebie i dumnie iść na przód, wtedy wszystko ułoży się po naszej myśli.
Uwielbiam książki Magdy Witkiewicz i ciągle chcę ich jeszcze i jeszcze. Prawdopodobnie przez to, że w każdej swojej książce autorka zawiera cząstkę nas. Jestem przekonana, że każda czytelniczka może w nich odnaleźć cząstkę swojego "ja", bądź lustrzany opis fragmentu własnego życia. W "Zamku z piasku" dużo z siebie widzę w Weronice, jej frustracje związane z brakiem ciąży były dokładnie takie jak moje, w "Pierwszej na liście" dzielę losy Iny, te z przeszłości, w "Opowieści niewiernej" byłam Gośką... choć momentami potrafiłam wczuć się w Ewę. "Szkoły żon" się trochę obawiałam. W końcu to miał być erotyk, a nie moja ulubiona obyczajówka. Zdecydowałam się na nią w końcu przez "Grę w kolory", ale od początku miałam do niej jakieś złe nastawienie. Szczerze mówiąc po kilku stronach myślałam, że to najsłabsza książka autorki, miałam wrażenie, że napisana jest zbyt pośpiesznie... Teraz wiem, że autorka chciała nas po prostu jak najszybciej przenieść do tego nietypowego SPA na malowniczych Mazurach, z którego sama mogłabym nigdy nie wychodzić...
W "Szkole żon", luksusowym ośrodku SPA oferującym swoim kuracjuszkom oprócz typowego relaksu i zabiegów upiększających szereg zajęć dodatkowych, między innymi lekcje wizażu i stylizacji wraz z brafittingiem, zabawy kulinarne, erotyka na co dzień czy sztuka pewności siebie poznajemy cztery zupełnie przypadkowe kobiety. Julka - świeżutka rozwódka przed 30-tką, ma dosyć facetów, a za sprawą wygranego wyjazdu do SPA zamierza odpocząć i zrelaksować się. Jadwiga (Jagoda) - notorycznie zdradzana przez męża chce wreszcie zrobić coś dla siebie, poczuć się piękną i ważną. Misią kierują zupełnie inne powody. Ta dziewiętnastolatka marzy tylko o tym, by zrobić swojemu Misiowi... dobrze! Jest jeszcze Marta, mama dwójki dzieci ze sporą nadwagą. Właściwie nie ma pomysłu na siebie. I choć codziennie powtarza sobie, że od jutra będzie się odchudzać, to tak naprawdę popadła w marazm, z którego nie potrafi wyjść. Do "Szkoły żon" trafia niemal zaciągnięta siłą, przez swoją krewną Eweliną, która tak się składa jest właścicielką tego... przybytku :)
Dla tych kobiet pobyt w "Szkole żon" będzie najważniejszym przełomem życiowym, czasem wielkich zmian i nowym początkiem. Dla Julki, Jagody i Miśki to początek prawdziwej przyjaźni. Dwie z nich zrozumieją, że nie każdy facet to egoista i być może pozwolą sobie na nowe uczucie. Każda z nich po zakończonym turnusie będzie inną kobietą, pewną siebie, znającą własną wartość i dążącą do realizacji nowych, mocnych celów. Postaram się czerpać naukę z tego, co dotyczyło Marty, najbliższej mi bohaterki - szkoda, że jej postaci było w książce tak mało. Wezmę sobie do serca słowa H. Jackson`a Brown`a Jr. przytoczone przez autorkę "Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie."
Ja jak zwykle skupiam się głównie na społecznym wymiarze książki (poprzednio robiłam to przy lekturze thrillera "W proch i pył"), a przecież tutaj aż się prosi by spojrzeć na erotyczną stronę książki. Po pierwsze podoba mi się to jak zgrabnie autorka wplotła sceny seksu w fabułę książki, a po drugie... choć to właściwie powinno być "po pierwsze" autorka stworzyła naprawdę interesującą treść, którą stanowi historia kilku kobiet, z ciekawą osobowością i bagażem doświadczeń. "Momenty" są bardzo subtelne, niewulgarne. Przeważają sceny romantyczne, ale jest też kilka scen spontanicznego, mocniejszego seksu. Wszystko opisane ze smakiem i wyczuciem. Jeśli mam się do czegoś przyczepić to tylko do jednego, jedynego wyrazu w ostatniej, erotycznej scenie. Zwyczajnie nie lubię tego określenia żeńskich genitaliów i tyle. Tak już mam.
Na okładce książki znajdziemy komentarz, mówiący o tym, że powieść jest trochę feministyczna... czy ja wiem? Zupełnie tego nie widzę. Książka ukierunkowana jest na kobiety, więc to o ich rozkosz autorka dba najbardziej. Odejście od stereotypowego wizerunku kobiety nie oznacza zaraz, że książka jest feministyczna, w końcu od dawna mamy w Polsce równouprawnienie, prawda? W większości książek mamy męskich bohaterów typu macho, to mężczyźni, którzy na kiwnięcie palcem mogą mieć każdą kobietę, a jakoś nikt nie pisze o nich, że są seksistowskie...
Magda Witkiewicz jest fenomenalną autorką, jej książki to prawdziwe studium kobiecej natury, ich potrzeb i lęków. Lektura jej książek działa na czytelniczki niczym profesjonalna sesja terapeutyczna. Jest lekarzem dusz, który czyta z każdej z nas jak z otwartej księgi. Jest najwyższej klasy fachowcem w tym co robi i mam nadzieję, że nigdy nie braknie jej chęci i pomysłów na kolejne książki.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Przeczytam tyle ile mam wzrostu (2,2 cm)
- Stronnicowe wyzwanie (255 z 467)
- Grunt to okładka (tyłem)
- Okładkowe love
- Plany czytelnicze na rok 2015
- Marzenia czytelnicze
- Polacy nie gęsi
- Klucznik (love story)
- Gra w kolory (czarny)
- 52 książki w 2015
Super recenzja! A książka fantastyczna- mile ją wspominam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńOj ja też będę zawsze miała do niej sentyment, poza tym mnie dała ona kopa, już wczoraj zaczęłam zmiany. Zobaczymy czy uda mi się utrzymać.
Bardzo mile wspominam tę lekturę - czyta się ją wręcz błyskawicznie. Ja nie zgadzam się tylko ze stwierdzeniem, iż to powieść erotyczna - nie widziałam tam w zasadzie ani krzty erotyki. ;-)
OdpowiedzUsuńO tak widziałam Twój komentarz chyba u Kasi Jabłońskiej.
UsuńJa jak, widzisz sceny erotyczne widziałam, ale zupełnie mi nie przeszkadzały, bardziej zwróciłam uwagę na to drugie dno ukryte w powieści.
Paulina, moja siostra, jest wielką fanką autorki, więc mamy wszystkie jej powieści. Tę czytałam i nawet mi się podobała.
OdpowiedzUsuńNie widzę jednak większego entuzjazmu u Ciebie na wspomnienie tej książki, a szkoda :(
UsuńJak do tej pory poznałam tylko jedną powieść autorki, dokładniej Opowieść niewiernej, ale Szkołę żon mam na uwadze :)
OdpowiedzUsuńDla mnie "Opowieść niewiernej" jest chyba najlepsza, co nie znaczy, że pozostałe od niej odbiegają.
UsuńCzytałam tej autorki tylko ,,Zamek z piasku" póki co, ale chętnie zajrzę też do innych książek ;)
OdpowiedzUsuńTo może dalszą przygodę z autorką zacznij od "Szkoły żon"?
UsuńTo najlepszy tytuł na taką pogodę.
Jak już wiesz, ja pobyt w Szkole żon wspominam niezwykle miło:) Takie poziom erotyzmu, jaki zaprezentowała Magdalena Witkiewicz w zupełności mnie zadowala:) Cały czas jestem pod wrażeniem, jak ta autorka potrafi tworzyć klimat swoich książek i to w tak różnych gatunkach. Jej bohaterki są takie wyraziste i "ludzkie".
OdpowiedzUsuńZnów przeczytałam Twoją recenzję wybiórczo, ale Ty wiesz dlaczego :) To mój plan na ten rok na pewno, może pierwsze półrocze, jak się uda, bo nagle stos recenzencki mi gigantycznie urósł w tym tygodniu.... jak na złość...
OdpowiedzUsuńTakże wypowiem się jak przeczytam, te powieści autorki które poznałam - a jest ich już kilka - mi się podobały, wiem że ta też będzie :D
Nie dziwi Cię, że ja tutaj o takiej porze...? Przerażona stosami czytałam... "Zatokę latarni", wczoraj zaczęłam. Tylko pisanie mi nie idzie...
Książkę czytałam, ale niestety mnie nie zachwyciła. Było miło i przyjemnie, lecz bez fajerwerków. Po prostu spodziewałam się pikantnego erotyku, a nie powieści obyczajowej z nutką pikanterii.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki, chociaż zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę czeka na półce , ale też polubiłam pióro Pani Magdaleny więc pewnie niedługo się z nią zapoznam, z książką oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńEhh przypomniałaś mi, że stosik książek M. Witkiewicz mruga do mnie z półki. Obiecałam już sobie, że w święta przeczytam chociaż dwie. Na pewno będzie to "Szkoła żon". Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuń