Dziś kolejny spokojny wieczór przy herbacie.
Tym razem herbatka owocowa.
Siedzę sobie i delektuję się ostatnimi chwilami weekendu.
W perspektywie mam jednak ferie zimowe za dwa tygodnie,
więc nie myślę o jutrzejszym dniu ze smutkiem.
Herbatka owocowa "Miód i Malina"
to pyszny owocowy wywar, o różowo-malinowym kolorze.
W jej składzie znajdują się: dzika róża, jabłko, kwiaty nagietka,
aronia, jeżyny, maliny, czarna porzeczka, kawałki buraczków i aromat miodu.
To właśnie miód jest wiodącą nutą herbatki,
przez co sprawia wrażenie "herbatki na przeziębienia".
Odczuwalny jest też lekki posmak dzikiej róży i malin.
Smaku pozostałych składników nie byłam w stanie wyizolować,
ale to chyba świadczy o tym,
że mieszanka jest perfekcyjnie skomponowana.
Pycha!!!
Herbatę można kupić w sklepie internetowym
Żółty kubeczek to taki sentymentalny powrót do czasów studenckich :)
Na Uniwersytecie Śląskim na moim wydziale był bar "Pod Rurą",
w którym wraz z koleżankami z roku spędzałam przerwy w zajęciach i "okienka".
Przemiła Pani raczyła nas różnego rodzaju herbatkami Dilmah i koktajlami mlecznymi.
Chętnie zamawiałyśmy też pyszne, ciepłe zupy.
Kobieta widząc nas już na progu pamiętała by przygotować trzy żółte kubki dla nas.
Bo w tych kubkach herbata smakowała inaczej, lepiej.
Po egzaminach przybiegłyśmy się pożegnać
i ze smutkiem wypić ostatnią wspólną herbatę "Pod Rurą".
Wtedy kobieta podarowała nam po takim kubku na pamiątkę,
żebyśmy pijąc w nim herbatę wspominały lata spędzone na studiach i...
miłą atmosferę "Pod Rurą".
Jezu ile ona nam tym gestem sprawiła radości!
Nie wiem co nas cieszyło bardziej - kubki, czy ten bezinteresowny gest.
W ubiegłym roku z pewnych względów musiałam znowu odwiedzić uczelnię i...
pierwsze co pobiegłam "Pod Rurę", która była zamknięta :(
Chciałam się dowiedzieć co się stało i przeszłam do drugiego uczelnianego baru i...
zobaczyłam znajomą twarz :)
Okazało się, że "Pod Rurą" musiało zmienić lokal.
Kobieta dokładnie mnie pamiętała, wypytała o pracę, o koleżanki...
Jakie to miłe wiedzieć, że w tym wielkim gąszczu "mrówek" ktoś nas jednak zauważa i jesteśmy dla tego kogoś ważni :)
I karpatkę masz, podziel się ;D
OdpowiedzUsuńHerbata, jak herbata, ale KARPATKA! To moja gigantyczna słabość - jedyne ciasto, wobec którego nie potrafię wystosować słowa "umiar" *_*
OdpowiedzUsuńA przytoczona przez Ciebie historia to coś fantastycznego! Od razu cieplej na sercu się robi :)
Uwielbiam karpatkę! A Twoja wygląda tak, jak moja mama robi. Już mi ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńKarpatka. Akurat nie mam bzika na punkcie tego ciacha, ale lubię.
OdpowiedzUsuńI wzruszają mnie takie proste, zwykłe gesty po których człowiek odzyskuje wiarę, że nie jest tylko kroplą w morzu masy :)
AAAA lubię karpatkę i to niestety ciasto na którego temat będę od męża chyba słuchać do końca życia... no co nie zawsze każdemu może się udać ;) U nas to już taka rodzinna historia :)
OdpowiedzUsuńCo do kubka, mały gest który cieszy :)
Ale pyszne ciasto masz na talerzyku! Mmmm... Ale ochoty mi narobiłaś.
OdpowiedzUsuńTen gest rzeczywiście piękny :)
Mmmmmmm cudny zestaw i herbatka i ... karpatka :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia z tym kubkiem - urocza, chwyciła mnie za serce. Tylko Tobie przytrafiają się takie rzeczy :)
OdpowiedzUsuń