Tytuł: Dom z papieru
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2005
Ilość stron: 111
Zdjęcie książki pochodzi ze strony lubimyczytać.pl.
W poszukiwaniu lektury odpowiedniej do wyzwania Ejotka "Pod hasłem" podpatrzyłam pomysł innej uczestniczki. Od razu przypomniałam sobie, że mam na półce przeczytany przez nią "Dom z papieru" Carlosa Marii Domingueza, więc i sama postanowiłam ją przeczytać.
Przyznaję się bez bicia, że czytanie w kwietniu idzie mi jak krew z nosa, zanim oprzytomniałam okazało się, że jest 20 kwietnia, a ja mam na "koncie" tylko dwie książki :( Patrząc na świeżo uporządkowany regał - zwłaszcza półkę z nowościami odczuwam wyrzuty sumienia i ... żal zmarnowanego czasu. Ja nie wiem gdzie ten czas się podział... nie wiem co robiłam po przyjściu z pracy przez te wszystkie dni, bo z blogami też mam zaległości. Wiele postów mi umknęło na moich ulubionych blogach przez co czuję się jak outsider, wykluczona z blogosfery. Ech... przejdę może do książki!
Narratorem książki jest kolega Blumy, profesor Uniwersytetu w Cambridge. Kobieta ginie potrącona przez samochód, gdy zaczytana w wierszach Emily Dickinson przechodzi przez ulicę. Gdy po kilku dniach po pogrzebie Blumy profesor odbiera przesyłkę zaadresowaną do niej, w której znajduje się niezwykły egzemplarz książki "Smugi cienia" Josepha Conrada. Książka jest w opłakanym stanie, wybrudzona... cementem! Przesyłka nie zawierała żadnego listu, informacji, a nawet adresu zwrotnego. Zaintrygowany profesor postanawia odnaleźć nadawcę przesyłki, bierze urlop i wybiera się w podróż. W czasie tej podróży dowiaduje się jakie skutki może mieć bezgraniczna miłość do książek i całkowite im oddanie się. Jaki los spotkał Brauera nadawcę przesyłki? Dlaczego była ona tak skalana, nieuszanowana i wybrudzona cementem? Jaki los może spotkać nawiedzonych bibliofilów (czy bibliofilii?)? Czy aby my nie jesteśmy na dobrej drodze do szaleństwa? Na te pytania odpowiedź znajdziecie w tej niewielkiej objętościowo książce. Ostatnie pytanie musicie sobie zadać sobie samym.
Nie jestem fanką takich książek. Wolę książki proste i rzeczywiste, realne. Może sama jestem zbyt ograniczona myślowo, ale nie zamierzam udawać, że rozumiem klasykę. Tak czy inaczej przeczytałam, niedługo pewnie o książce zapomnę.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu (1 cm)
- Pod hasłem (Domy, chatki i zamczyska)
Ja też nie wiem, gdzie te wszystkie dni mi zleciały, ale też czytam wtedy, gdy mam ochotę:)
OdpowiedzUsuńCo do książki -nie wiem, czy by mi się spodobała:)
Książka jest specyficzna.
UsuńNa mnie ta książka wywarła bardzo duże wrażenie. Ciągle do niej wracam.
OdpowiedzUsuńDla mnie nie jest to nic niezwykłego, a nawet wiało nudą.
UsuńW czasie czytania zastanawiałam się nad listą zakupów...
Podczas czytania twojej recenzji aż mnie zatkało z wrażenia, ponieważ wyjęłaś mi z ust moje własne odczucia po tej lekturze. Myślałam, że jestem jedyna, której ta książka nie przypadła do gustu, ale widzę, że jest nas dwie. Ja także nie zamierzam udawać, że rozumiem klasykę i wolę zdecydowanie jasne, konkretne powieści, w których nie muszę czytać między wierszami.
OdpowiedzUsuńZ Isadorą jest nas trzy :)
UsuńTez niezbyt często sięgam po klasykę, ale wiem, że czasem warto. :)
OdpowiedzUsuńJa nie natrafiłam jeszcze na książkę, która zachwyciła by mnie bardziej niż ulubione tytuły z literatury popularnej.
UsuńNo nareszcie! Wszyscy się tą książką zachwycają, a do mnie ona w ogóle nie przemawia, jest przekombinowana, dziwaczna i nudna! Już nie czuję się samotna w swoich odczuciach:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Dokładnie! Jest przekombinowana.
UsuńZwyczajna historia na siłę traktowana jak arcydzieło.
Ja mam często wrażenie, że gdy autor za sprawą jakiejś książki okrzyknięty jest klasykiem, tworzącym literaturę z górnej półki to ludzie wszystkie jego "dzieła" traktują na równi.
Hmm... przeczytałam tę książkę do ejotkowego wyzwania i... nie mogę się zabrać za recenzję. Bardziej odbieram ją jako baśń, swego rodzaju przypowieść. Przyznaję, że nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak się spodziewałam.
OdpowiedzUsuńChciałabym się z tą pozycją zmierzyć, bo widze, ze nie do konca ci sie spodobała.
OdpowiedzUsuńObserwujemy- odp na moim blogu :)
jeszcze nie czytałam, ale po Twojej recenzji nie jestem przekonana, że ją przeczytam
OdpowiedzUsuńChoć cieszę się, że w wyzwaniu wzięłaś udział :)
U mnie z czytaniem ciut lepiej, ale i tak czuję jak czas przecieka mi przez palce... za dużo obowiązków, by czytać tyle ile się chce
Kwiecień jest jakiś dziwny pod względem czytelniczym. Nie wiem czy to przez Święta i pierwsze ciepłe dni, ale u mnie też jakoś kuleje czytanie (choć powoli nadrabiam).
OdpowiedzUsuńA książka bardzo mi się podobała. :)
Znam tę książkę. Czytałam ją kilka lat temu. Nie tak dawno przeznaczyłam ją na wymianę i opuściła mój dom. Czy mi się podobała? Szczerze? Średnio. Fajny pomysł na historię, ale do mnie do końca nie trafił.
OdpowiedzUsuńCzytałam ( w czasach przedblogowych) i powiem tak:
OdpowiedzUsuńAni mnie to ziębiło, ani grzało. Przeczytałam bez marudzenia i gładko, ale oszołomiona nie byłam.
Czy to już klasyka, to nie sądzę...ale w kategorii "książki o książkach/ czytaniu/czytelnikach" rzecz znana i popularna.
Nie wiedziałam nawet, że to lit. argentyńska.
A wiesz, że mi też jakoś dni przelatują przez palce nawet nie wiem kiedy. A w kwestii książki - szukać jej nie będę, ale gdyby wpadła mi w ręce to pewnie przeczytam żeby wyrobić sobie opinię :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę.
OdpowiedzUsuń