"Kwiaty na poddaszu" przeczytałam w kwietniu, ale nie miałam czasu wcześniej jej zrecenzować, a szkoda, bo recenzja "na gorąco" byłaby o wiele lepsza. Książkę dostałam od dwunastoletniej córki mojego męża :) Gdy byłyśmy w Biedronce i ją zobaczyłam to opowiadałam Kornelci, że bardzo chciałabym ją przeczytać, i że prawie wszystkie znane mi blogerki już ją czytały. Następnego dnia Kornelia przybiegła ze szkoły z uśmiechem od ucha do ucha, krzycząc od progu, że ma dla mnie niespodziankę! Myślałam, że oszaleję z radości :) Nie wiem tylko co mnie bardziej ucieszyło - książka, czy.... ten miły gest z jej strony :)
Nigdy wcześniej nie słyszałam o Virginii C. Andrews, dopiero gdy zrobiło się głośno o wznowieniu serii o rodzinie Dollangangerów. Potem koleżanka z pracy opowiadała o książce... tyle, że ona była zbulwersowana i często odkładała książkę nie mogąc znieść postaw matki i babki! To mnie jeszcze bardziej zachęciło :) Koniecznie chciałam poznać co w tej książce jest takiego, że albo kogoś porywa i zachwyca albo odrzuca i zniechęca. Po przeczytaniu, wiem, że jestem w tej pierwszej grupie - o ile można powiedzieć, że "taka" książka zachwyca, bo przecież temat przewodni jest smutny i tragiczny.
Treść książki chyba znają już wszyscy - po śmierci męża, matka wraz z czwórką swoich dzieci wraca do domu rodziców, gdzie ukrywa je na strychu przed własnym ojcem. Cała książka praktycznie opowiada o życiu dzieci na poddaszu. Nie jest jednak ani trochę nudna, wręcz przeciwnie. Traktuje o skomplikowanych relacjach rodzeństwa między sobą oraz ich relacjach z matką i babką.
Los rodzeństwa jest bardzo smutny i ciężki. Trudno sobie coś takiego wyobrazić. Na początku dzieci z wielką ufnością wierzą w słowa matki, że wszystko będzie dobrze. Przecież matka je tak bardzo kocha, że na pewno chce ich dobra i nie pozwoli ich skrzywdzić. Niestety pobyt dzieci zamkniętych na strychu przedłuża się. Początkowo mama targana wyrzutami sumienia (czy aby na pewno?!) karmi ich prezentami i opowieściami o dobrobycie jaki ich czeka po rozwiązaniu tej trudnej sytuacji. Z czasem więź między matką a dziećmi robi się coraz luźniejsza, matka rzadziej odwiedza dzieci, a Cathy coraz częściej miewa wątpliwości co do jej uczuć. Chris ślepo wierząc matce próbuje studzić opory Cathy.
Starsze rodzeństwo zmuszone nową sytuacją szybciej dojrzewa, staje się odpowiedzialne za bliźniaki i dla nich tworzy "dom" odgrywając role utraconych rodziców. Życie w izolacji, brak kontaktów z otoczeniem i innymi ludźmi sprawia, że rodzeństwo zbliża się do siebie. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie stają się dla siebie bardziej partnerami niż rodzeństwem...
Matka zachłyśnięta na powrót pieniędzmi, przepychem myśli tylko o sobie. Jest słaba, nie potrafi żyć inaczej i dla korzyści materialnych, których nie potrafi odrzucić zaniedbuje dzieci, opuszcza je i odrzuca. Nie widzi krzywd wyrządzanych dzieciom przez babcię. Jest pusta. To Chrisa i Cathy bliźniaki wkrótce traktują jak rodziców. Matka z czasem staje się kimś obcym, kimś kto na dobrą sprawę nawet ich nie zna.
Ta przykra sytuacja ma tragiczny finał. Aż nie mieści mi się to w głowie! Matka i babka zgotowały dzieciom piekło... czekam na dalsze losy rodzeństwa na wolności. Pewnych zachowań mogę się domyślać...
Książka jak najbardziej warta uwagi. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać. Podoba mi się to jak ich losy miały wpływ na ich postawy, osobowość i charakter. Rewelacja! Dla mnie mistrzostwo. Nigdy nie czytałam czegoś podobnego. Ta historia bardzo daje do myślenia i nie pozwala o sobie szybko zapomnieć (może nawet nigdy!).
Los rodzeństwa jest bardzo smutny i ciężki. Trudno sobie coś takiego wyobrazić. Na początku dzieci z wielką ufnością wierzą w słowa matki, że wszystko będzie dobrze. Przecież matka je tak bardzo kocha, że na pewno chce ich dobra i nie pozwoli ich skrzywdzić. Niestety pobyt dzieci zamkniętych na strychu przedłuża się. Początkowo mama targana wyrzutami sumienia (czy aby na pewno?!) karmi ich prezentami i opowieściami o dobrobycie jaki ich czeka po rozwiązaniu tej trudnej sytuacji. Z czasem więź między matką a dziećmi robi się coraz luźniejsza, matka rzadziej odwiedza dzieci, a Cathy coraz częściej miewa wątpliwości co do jej uczuć. Chris ślepo wierząc matce próbuje studzić opory Cathy.
Starsze rodzeństwo zmuszone nową sytuacją szybciej dojrzewa, staje się odpowiedzialne za bliźniaki i dla nich tworzy "dom" odgrywając role utraconych rodziców. Życie w izolacji, brak kontaktów z otoczeniem i innymi ludźmi sprawia, że rodzeństwo zbliża się do siebie. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie stają się dla siebie bardziej partnerami niż rodzeństwem...
Matka zachłyśnięta na powrót pieniędzmi, przepychem myśli tylko o sobie. Jest słaba, nie potrafi żyć inaczej i dla korzyści materialnych, których nie potrafi odrzucić zaniedbuje dzieci, opuszcza je i odrzuca. Nie widzi krzywd wyrządzanych dzieciom przez babcię. Jest pusta. To Chrisa i Cathy bliźniaki wkrótce traktują jak rodziców. Matka z czasem staje się kimś obcym, kimś kto na dobrą sprawę nawet ich nie zna.
Ta przykra sytuacja ma tragiczny finał. Aż nie mieści mi się to w głowie! Matka i babka zgotowały dzieciom piekło... czekam na dalsze losy rodzeństwa na wolności. Pewnych zachowań mogę się domyślać...
Książka jak najbardziej warta uwagi. Myślę, że każdy powinien ją przeczytać. Podoba mi się to jak ich losy miały wpływ na ich postawy, osobowość i charakter. Rewelacja! Dla mnie mistrzostwo. Nigdy nie czytałam czegoś podobnego. Ta historia bardzo daje do myślenia i nie pozwala o sobie szybko zapomnieć (może nawet nigdy!).