Tytuł: Oskar i pani Róża
Wydawnictwo: ZNAK
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 86
Śmierć jest chyba najtrudniejszą rzeczą w życiu. Czy to śmierć naszych bliskich czy nasza własna, zwłaszcza jeśli wiemy, że umieramy, a nie możemy tego zmienić. Śmierć jest przykra, smutna, powoduje w nas rozpacz, żal, złość, niedosyt. A śmierć dziecka jest w tym wszystkim najgorsza.
Z wyrokiem śmierci, ogłoszonym przez podstępnego, złośliwego raka zmaga się dziesięcioletni Oskar. Chłopiec ma ostrą białaczkę, wszystkie formy leczenia zawiodły, nie ma już nadziei, pozostaje oczekiwanie na koniec. Chyba nie ma nikogo na świecie, kto wobec takiej diagnozy pozostałby niewzruszony. Podobnie jest z Oskarem, który nie bardzo rozumie po co są choroby i dlaczego musi umrzeć. Nie ma żadnego wsparcia od rodziców, którzy boją się rozmawiać na ten temat z synem. Sami pogrążają się w rozpaczy i w żaden sposób nie potrafią porozumieć się z dzieckiem. Chcąc zagłuszyć związane z tym wyrzuty sumienia kupują mu mnóstwo zabawek i co chwilę dają nowe prezenty, ale chłopiec chciałby tylko ich wsparcia i szczerości. Oskar ma ogromny żal do rodziców, zaczyna ich nienawidzić, stracił przez to do nich szacunek. Jest zły i osamotniony. Na szczęście w szpitalu pojawia się ciocia Róża - wolontariuszka, która wspiera pacjentów szpitala. To dzięki jej odwiedzinom i rozmowom chłopcu udaje się pogodzić z nadchodzącą śmiercią, a także z rodzicami. Ponadto, dzięki wyobraźni Róży chłopiec ma możliwość przeżycia całego dorosłego życia...
Jest to zdecydowanie książka, którą powinien poznać każdy czytelnik. Bez względu na stan zdrowia, wiek czy wyznawaną religię. Temat śmierci zawsze będzie trudny, zawsze będzie niósł za sobą pytania, wątpliwości, pretensje, żale, niedowierzanie, poczucie niesprawiedliwości i niezgodę. Niby każdy (nie)radzi sobie ze śmiercią na własny, indywidualny sposób, ale na pewno każdy potrzebuje wsparcia i kogoś bliskiego, z kim będzie dzielił ostatnie swoje dni (czy też przeżywał żałobę). Pani Róża miała dla Oskara kilka sposobów: uwierzenie w Boga; pogodzenie się z rodzicami; przeżycia życia w nietypowy sposób. Wszystkie jej działania, opowieści, zadania pomogły chłopcu pogodzić się z tym co nieuniknione. Tak naprawdę to nie wiara w Boga jest tu złotym środkiem, ale wiara sama w sobie. Bo każdy musi w coś wierzyć, czy to będzie reinkarnacja, niebo, coś co pozwoli ze spokojem odejść, pokazując, że może czeka nas coś lepszego. Oskar w swych ostatnich dniach przekonał się co to miłość, przyjaźń, rodzina, ale też zrozumiał, że nie choruje za karę, że choroby po prostu są i może je mieć każdy, każdy też kiedyś umrze, ale niektórzy trochę wcześniej i to też nie jest żadną karą. Każda rozmowa z Różą i list do Boga były w jakiś sposób oczyszczające, były kolejnym krokiem do tego, by odejść ze spokojem, godnością, pogodzonym z losem i światem.
Niezwykła książka prowokująca wiele przemyśleń, refleksji, otwierająca oczy na sprawy pozornie nas niedotyczące. Pokazuje proces godzenia się ze śmiercią umierającej osoby, bezradność najbliższych i powstałe z tego konsekwencje. Pomaga też zrozumieć strach osób z otoczenia osoby chorej. Tak właściwie książkę można by rozłożyć na części pierwsze i dokładnie opisywać terapeutyczne właściwości poszczególnych fragmentów i ich zbawienny wpływ na czytelnika. Tę książkę po prostu trzeba przeczytać i przeżyć na swój sposób. Najlepiej wielokrotnie... bo jestem przekonana, że za każdym razem wyciągniemy z niej inne prawdy, przesłanie i ukryte treści.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- Gra w kolory (biały)
- Wyzwanie czytelnicze 2017 (kwiat - wiem, że użyty jako imię, ale chyba się zalicza, prawda?)
- Przeczytam tyle ile mam wzrostu - 1,2 cm (12,9 cm z 158 cm)
- 52 książki w 2017 (5)