Tytuł: Olszany. Droga do domu
Wydawnictwo: W.A.B. (Grupa Wydawnicza Foksal)
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 447
Intrygująca opowieść częściowo inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Z początku można pomyśleć, że to książka jakich wiele. Mamy tu porzuconą, załamaną kobietę, odziedziczony dom w małej mieścinie, serdecznych mieszkańców i nowego mężczyznę na horyzoncie. Jednak taki opis byłby dla książki mocno krzywdzący, bo jej treść zawiera o wiele więcej. Nie jest to żadna banalna historia, a wielowątkowa powieść osnuta tajemnicą, trzymająca w napięciu i nawiązująca do historii.
Gdy bohaterka przyjeżdża do Olszan, odziedziczonego domu po dziadku jest w nie najlepszej kondycji życiowej. Porzucona przez narzeczonego czuje się fatalnie, zupełnie nie wie co ze sobą zrobić. Dlatego chwilowa zmiana otoczenia i skupienie uwagi na sprzedaży domu ma w jej odczuciu być sposobem na nabranie dystansu, zrozumienie co dla niej ważne i zdecydowanie co dalej począć. Sprawa domu rzeczywiście pochłania ją na tyle mocno, że dziewczyna nie ma czasu na roztkliwianie się i rozczulanie nad sobą. Tak naprawdę zbyt dużo się dzieje, żeby móc sobie usiąść w spokoju i popłakać. Gdy do spraw domu dochodzą nierozwiązane tajemnice rodzinne, Julia całkowicie się w nich zatraca. Na szczęście nie jest w tym sama i ma mocne wsparcie swojego nowego sąsiada Wiktora i nowych znajomych z miasteczka. Nie bez znaczenia dla stroniącej od wiary bohaterki jest też wsparcie duchowe i... boskie. Wszystkie nowe zadania, w które angażuje się Julia pomagają jej odnaleźć i zrozumieć siebie, staje się dla niej bardzo istotne pochodzenie, więzi rodzinne i historia Borowiczów.
Powieść bardzo dobrze skonstruowana - ma poczytny wątek główny i równie atrakcyjne wątki dodatkowe; ciekawą główną bohaterkę; wielu interesujących, dobrze "zobrazowanych" bohaterów pobocznych; ciekawe tło (miejsce akcji, rys historyczny); rodzinna tajemnica wprowadza napięcie. Jak to w małych miejscowościach bywa bohaterowie książki się dobrze znają, łączą ich różne relacje, które się wzajemnie przenikają. Czytelnik ma wrażenie, że jest naocznym świadkiem toczących się wydarzeń (ja nawet czułam smak szampana u Riczarda). Wszyscy bohaterowie są "jacyś", nikt nie zostaje pominięty (nawet ojciec Justyny, który pojawia się bardzo rzadko, jest tak wyraźny, że gdyby był prawdziwy to moglibyśmy go wskazać na ulicy). Łatwo można się z nimi zżyć i chciałoby się z nimi przyjaźnić. Osobiście uwielbiam klimat małych miasteczek, dlatego ukazanie w powieści tej małomiasteczkowej atmosfery cenię sobie najbardziej, cieszę się, że nie została pominięta lub sprowadzona do koniecznego minimum. Widać stopniową, wewnętrzną przemianę bohaterki, która zmiany przyjmowała ze spokojem, chcąc je dokładnie zrozumieć. Zaimponowała mi chęć poznania swoich korzeni, ale też przyjęcie nowych informacji takimi jakie są, bez racjonalizowania. Myślę, że gdyby rozwiązanie zagadki związanej z Jurgenem było inne to Julia też przyjęłaby je jako właściwe i nie próbowałaby na siłę udowadniać, że było inaczej.
Czy jest w takim razie coś co mi przeszkadzało? Tak. Rozciąganie dialogów lub opisów sytuacji (zwłaszcza, gdy, już już miałam się dowiedzieć czegoś bardzo istotnego, a to się odwlekało w czasie, bo sytuacja/rozmowa się przedłużała. Dla osoby niewierzącej nieco drażniące jest też odwoływanie się do modlitwy, która pomoże na wszystko (choć nie było to przedstawione w sposób nachalny, a raczej tak jak autorka sama czuje).
Czekam na drugą część, w której Julia wraz z Justyną będzie szukała swoich korzeni na Kresach. Choć czuję, że to będzie bardziej powieść o Justynie niż Julii.
****************
Za trzy godziny wyjeżdżamy z mężem nad morze.
To będzie ciężka podróż,
bo nie mam w zwyczaju spać w samochodzie,
a przecież teraz ledwo przyłożę głowę do poduszki
i już trzeba będzie wstawać.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal.
Świetna książka :) Intryguje mnie dalszy ciąg, ten na Kresach :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuń