Miałam pisać na bieżąco o wszystkich zmianach związanych
z moim balkonem, pomidorami i innymi roślinami,
ale w maju byłam zupełnie bez sił.
Oczywiście dłubałam w ziemi,
ale w tamtym momencie
była to dla mnie jedyna pociecha i forma relaksu.
Żebym mogła w przyszłości w pełni wspominać swoje początki,
wzloty i upadki,
muszę zamieścić tu zdjęcia
ze wszystkich etapów prac, które wykonałam,
by osiągnąć pożądany efekt.
Dlatego też muszę cofnąć się aż do 28 kwietnia 2018,
kiedy to dokonałam drugiego pikowania
(jak się okazuje podwójne pikowanie to klucz do sukcesu,
bo miałam porównanie).
O pikowaniu pisałam tutaj
wtedy to maleńkie siewki przepikowałam
do wielodoniczki, a część od razu do doniczek przemysłowych,
żeby sprawdzić, co przyniesie lepsze rezultaty.
Zdecydowanie mocniejsze siewki,
z grubszą łodyżką i lepszym ukorzenieniem
uzyskałam w wielodoniczce
i właśnie te siewki pod koniec kwietnia ponownie przepikowałam,
tym razem do doniczek produkcyjnych,
wypełnionych ziemią do pomidorów.
Przygotowanie do pracy. |
Podważenie pierwszej siewki. |
Siewka wygląda na zwiędłą, ale zaraz po wsadzeniu do ziemi i podlaniu, podniosła się. |
Pierwsze egzemplarze... a w sumie było ich 54! |
Przyjemna, wręcz hipnotyzująca praca. |
Pikowanie c.d. |
Zbliżenie - całkiem mocna łodyżka. |
Od razu podpierałam roślinki o patyk do szaszłyków, by się utrzymały w pionie. |
Pikuję, pikuję i końca nie widać :) |
Do wszystkich doniczek włożyłam patyki do szaszłyków,
żeby siewki miały się o co opierać.
Po tygodniu siewki były trzykrotnie wyższe
(poza odmianą Aztek)!
Zdjęcie wykonane 5 dni po pikowaniu. |
Siewki codziennie hartowały się na balkonie,
ale na noc wracały do mieszkania.
Pogoda w tym czasie była różna,
przeważnie ciepła i słoneczna,
ale bywały także deszcze!
Zwłaszcza gdy zbliżał się termin przesadzenia siewek do donic.
Wszystko wskazywało na to, że nie trzeba się obawiać
"Zimnej Zośki",
ale wolałam nie ryzykować,
w końcu to mój pierwszy raz!
Wszystko musiało być idealne!
Pozwoliłam sobie jedynie na posadzenie pelargonii.
Miały być surfinie, które podobają mi się bardziej,
ale uległam namowom taty...
Jest i pierwszy kwiatek na truskawce :)
Nadszedł wreszcie ten upragniony dzień,
kiedy mogłam zacząć przesadzanie, ale....
lało jak z cebra!
Cała sztuczna trawa była mokra tak, że nie dało się wejść.
Postanowiłam poczekać jeszcze jeden dzień i...
to samo!
Tym razem jednak nie dałam za wygraną
i postawiłam na swoim.
Deszcz zacinał, ale ja twardo robiłam swoje.
To była tak przyjemna praca, tak wyczekiwana,
że nawet deszcz i przemoczone skarpetki
nie odebrały mi radości i satysfakcji.
(17.05.2018)
Uzupełnianie donic ziemią. |
Tak wyglądało przed dodaniem pomidorków. Kupiłam też kratkę podtrzymującą do powojnika. |
Wybór najmocniejszych egzemplarzy. |
Umiejscowienie doniczek w miejscu docelowym, ewentualna korekta. |
Podobnie w drugiej donicy... |
Przesadzanie... tamtadadam fanfary! |
Szkoda, że tylko po jednej sadzonce się mieści... ostatecznie najmniejszą odmianę Aztek - posadziłam dwie sztuki. |
Efekt - słabo widać, bo zrobiło się ciemno. |
Zanim skończyłam, zaczęło się robić ciemno,
dlatego efekt swojej pracy uwieczniłam dopiero następnego dnia.
Donice z pomidorami w całej okazałości. |
I widok z parapetem oraz stojakiem na bratki. |
Snikers jak zawsze na stanowisku. Mój kochany pies zawsze towarzyszy mi na balkonie. |
Zbliżenie. |
Zbliżenie. |
Zostawiłam sobie jeszcze 6 sadzonek,
a resztę rozdałam koleżankom z pracy
oraz moim uczniom :)
Ależ miałam radość każdego kolejnego dnia,
kiedy podlewałam swoje rośliny
i obserwowałam jak rosną.
Aż do... dnia,
w którym myślałam,
że opadający grad
nieodwracalnie wszystko zniszczył...
Połamane liście, łodygi. Myślałam, że się zapłaczę! |
Ucierpiały nie tylko pomidory. Powojnik choć się "trzymał" to bardzo zmarniał, a liście malw wyglądały jak sito :( |
Bratki straciły połowę płatków. |
Byłam załamana!
Zdjęcia zrobiłam po wstępnym uprzątnięciu połamanych liści i łodyg.
Byłym przekonana, że już nic z tego nie będzie
i moje marzenia o własnych pomidorkach legły w gruzach.
Jak potoczyły się losy moich pomidorków???
O tym w kolejnym poście z cyklu
"Mój kawałek ogrodu".
Pięknie Madziu opisałaś poszczególne etapy, stworzyłaś cudny ogródek na balkonie. Mam nadzieję, że roślinki "odbiją", że uda się je uratować.
OdpowiedzUsuńDla mnie cykl tych wpisów to wspaniała pamiątka.
UsuńKażdy etap tworzenia "ogródka" jest dla mnie równie ekscytujący i wzruszający, nie przestaje mnie to zachwycać, relaksować i uspokajać. Jest pięknie.
Ale się wciągnęłam, jak w czytanie książki :)
OdpowiedzUsuńNo i urwałaś w tak ciekawym momencie...
Snikers pilnuje Ciebie czy zielonych roślinek? Nie podjada?
Wcale nie zgadłaś, Snikers po prostu patroluje okolice z ławy. A roślinek nie podjada, w ogóle nie jest nimi zainteresowany. Jest bardzo grzeczny.
UsuńA to spryciarz sobie punkt obserwacyjny znalazł :)
UsuńTo akurat dobrze, że go nie interesują
Prawdziwa ogrodniczka z Ciebie! Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Miło mi to... czytać :)
UsuńEmocje jak w kryminale. :D
OdpowiedzUsuń