Autor: Nicholas Sparks
Tytuł: Noce w Rodanthe
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 252
Miłości nie można zaplanować, nie można przewidzieć momentu, w którym przyjdzie, ani osoby, która nią nas obdarzy. Ona przychodzi nagle, sama, często w momencie, kiedy najmniej się jej spodziewamy. A to co z nią zrobimy gdy już się pojawi to już zupełnie inna historia...
Zakochać się można od pierwszego wejrzenia, można też dojrzewać do miłości latami trwając w przyjaźni. Tego się nie da przewidzieć. Żeby miłość była prawdziwa musi być szczera, spontaniczna, obustronna i pozbawiona wszelkich niedomówień. Idealnie czysta.
Nicholas Sparks w swojej książce "Noce w Rodanthe" opisał jedną z najpiękniejszych historii miłości. Adrienne Wills po bolesnym rozwodzie nie myśli o mężczyznach, całą swoją uwagę poświęca wychowaniu dzieci. Paul Flanner wiecznie skupiony na pracy zawodowej przegrał swoje życie uczuciowe i rodzinę, a gdy sobie to uświadomił, nie było już do czego wracać. Te dwie osoby dziwnym zrządzeniem losu znajdują się w tym samym miejscu, o tym samym czasie. Te kilka wspólnych dni odmienia nie tylko ich dalsze życie, ale przede wszystkim ich samych. Poznanie siebie nawzajem pozwala im również zrozumieć i pogodzić się z samymi sobą, nabrać sił, optymizmu i nadziei. To niebywałe uczucie, które narodziło się Rodanthe, nadmorskiej miejscowości, pogrążonej w chłodzie i wietrze zwiastującym nadchodzący sztorm.
Kto jak kto, ale Nicholas Sparks potrafi pisać o miłości. Jego historie nie są płaskie i banalne, są głębokie, prawdziwe, wielowymiarowe. Pokazują wiele warstw tego najpiękniejszego i najsilniejszego uczucia. O bohaterach nie będę pisała nic więcej, ale zachęcam do poznania tej opowieści. Zastanowienia się, przemyślenia i odniesienia do własnych przeżyć i uczuć. Czy nasza miłość jest prawdziwa?
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
- Abecadło z pieca spadło - N
Mam na półce ,,Pamiętnik`` i mam zamiar go najpierw przeczytać i zobaczyć jak piszę ten autor.
OdpowiedzUsuńMój blog
Warto też sięgnąć po "Jesienną miłość", to chyba moja ulubiona. Na jej podstawie nakręcono film "Szkoła uczuć".
UsuńTen tytuł znam z wersji filmowej i bardzo mi się podobał.
OdpowiedzUsuńJa dawno temu widziałam film, ale zupełnie nie potrafiłam sobie go przypomnieć, ale dzięki temu nie wiedziałam jak się książka skończy.
UsuńJa mam za sobą cztery książki Sparksa: "Jesienną miłość", "Na zakręcie", "I wciąż ją kocham" i "List w butelce". Powiedziałam sobie: nigdy więcej. Dla mnie to autor szalenie przewidywalny i schematyczny. Pseudointelektualny i szablonowy. Wszystko pisze według jednego schematu fabularnego. Te same motywy, tylko okoliczności i bohaterowie się zmieniają, a tak... Słabe to. Najwyższa nota jaką przyznałam, to 3/6 (dla "Na zakręcie). Ale teraz mamy kulturę nijakości. Może dlatego gość taki poczytny... Nie wiem. Może "Noce w Rodanthe" są inne. Może ja po prostu źle trafiałam jak dotąd. Ale nie mam ochoty więcej próbować. Ważne, że Tobie się podoba. :)
OdpowiedzUsuńJeśli "Jesiennej miłości" nie oceniasz wyżej to "Noce w Rodanthe" też Ci się nie spodobają.
UsuńMnie się podoba to, że tak subtelnie piesze o miłości, bardziej w wymiarze duchowym niż cielesnym.
Poza tym wydaje mi się, że jednak pokazuje różne odcienie miłości, chyba, że po prostu doszukuję się niepotrzebnie drugiego dna.
Natalio, mnie się wydaje jednak, że Sparks nie pisze szablonowo, bo jego książki często kończą się źle.
UsuńWłaśnie o tym (między innymi) mówię. :) Ma swój wypracowany schemat (szablon) fabularny, który realizuje w większości swoich książek. Te any-happy'endy, jak jak to zwykłam nazywać, to właśnie jeden z charakterystycznych elementów tego szablonu, choć nie jedyny. Bo ja widzę ich więcej. Np. w każdej książce mamy jakąś wielką miłość, jakąś tragedię lub chorobę i śmierć. Zmieniają się bohaterowie, okoliczności, miejsca akcji... Ale ogólny schemat i motywy są w każdej książce właściwie takie same. Przy którejś z kolei lekturze już niczym nie zaskakuje. Wystarczy mieć podstawowe dane, podstawić pod szablon i już od połowy książki, o ile nie wcześniej, wiadomo co będzie dalej... Ja wolę jednak jak (nawet znany autor) w każdej kolejnej książce umie czymś zaskoczyć... Czego nie widzę niestety u Sparksa. Myślę, że po tych 4 książkach, które przeczytałam, poznałabym jego książkę na ślepo nawet nie wiedząc kto jest autorem. ALE, jak to ostatnio wyczytałam w jednym wywiadzie: "Pisarz nie k***. Nie musi wszystkich zadowolić". Szalenie mi się spodobało to stwierdzenie, choć dość dosadne jest. :D
UsuńA żeby nie było, że tak tylko psy na bidaku wieszam, to muszę przyznać, że z tych jego czytadeł wbrew pozorom całkiem zjadliwe filmy wychodzą. W sam raz na nudny wieczór... Bo tak, jak "Jesienna miłość" i "List w butelce", jako książki dostały ode mnie ocenę 1,5 w skali 1-6, tak muszę przyznać, że filmy nawet się fajnie ogląda w nudny wieczór. Jeszcze przy dobrej obsadzie, to naprawdę miło (a ja filmy w ogóle oglądam rzadko). :)
Ja tam się jednak cieszę, że lektura książek Sparksa przynosi przyjemność. Jak przeczytam jego książkę raz na 1-2 lata to nic się nie stanie.
UsuńAle samej mi się zdarzyło przeczytać jedną jego książkę, którą ledwo doczytałam. "Prawdziwy cud" czy coś takiego... tak czy inaczej był tam cud w tytule i latarnia morska na okładce.
Czytałam dawno temu i bardzo miło wspominam. Lubię twórczość autora. Film również mi się podobał.
OdpowiedzUsuńPamiętam film i czasem do niego wracam :)
OdpowiedzUsuń