Dziś kolejny post tematyczny ŚBKów,
czyli "Największe grubasy w mojej biblioteczce"
czyli "Największe grubasy w mojej biblioteczce"
Nie było to takie łatwe, bo dużo książek mam naprawdę grubych
jak chociażby trylogię Cukiernia pod Amorem
czy książki Agnieszki Krawczyk.
Wybrałam te, które "na oko" wydawały mi się najgrubsze.
Aż trudno uwierzyć, że z tego zacnego stosiku przeczytałam tylko jedną książkę
- "Wbrew sobie" Katarzyny Kołczewskiej (4,9 cm, 760 stron).
Kolejne imponującej grubości książki to:
"Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsy (4,7 cm, 547 stron);
"Dom nad jeziorem" Kate Morton (3,7 cm, 543 strony);
"Okularnik" Katarzyny Bondy (5,6 cm, 846 stron);
"To wiem na pewno" Wally`ego Lamb`a (4,7 cm, 862 strony);
"Pod płonącym niebem" Elizabeth Haran (4,3 cm, 621 stron).
Jak widać powyżej nie zawsze grubość książki jest przekłada się na ilość stron,
bo książki tej samej grubości może dzielić nawet ponad 300 stron.
Z kolei w zestawieniu pojawia się książka grubości 3,7 cm,
co nie wyróżnia jej zbytnio na tle innych,
ale objętościowo nie różni się wiele od tych o centymetr grubszych.
Wszystko zależne jest od grubości papieru i samej oprawy.
Dodatkowo w tym zestawieniu chciałam wspomnieć o książce kucharskiej,
która zaskoczyła mnie bardzo swoją objętością!
"Śniadania świata" Beaty Pawlikowskiej ma 4,8 cm i 511 stron.
Jednak,
jakby na to nie patrzeć...
W mojej biblioteczce też znajdzie się kilka opasłych tomisk np. "TO" Kinga, które czeka i mam nadzieję, że sięgnę po nie już w wakacje.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie grubasy, tylko torba czasem woła i zmiłowanie ;)
OdpowiedzUsuńImponujące egzemplarze.
OdpowiedzUsuńDziś widziałam historycznego grubasa w bibliotece i mam na niego chrapkę.
OdpowiedzUsuńMagda, usuń, proszę, baner do mojej starej rozdawajki "Szczęśliwa 7".
UsuńPokaźny stos grubaskowy :)
OdpowiedzUsuńU mnie również Okularnik oraz końcowe tomy Harrego Pottera - mam trochę e-booków, stąd to te wizualne grubaski podałam :)
Sardegna mi przypomniała o Zafonie jeszcze :)
UsuńUwielbiam grubaśne książki, np. Falconesa :) z tym, że moja definicja grubasa to książka o ponad 700 stronach ;) 400 - 600 str. to "przeciętniaki".
OdpowiedzUsuńOd prawie dwóch lat nie mogę się zdobyć na "Shantaram", które czeka i czeka. Tak jak drugi tom tej historii. No i "Ósme życie Brilki". I pewnie jeszcze trochę podobnych książek się znajdzie :(
Lubię grube książki i kilka takich mam (: Oczywiście najgrubszy jest "Labirynt duchów" - prawie 900 stron, "Wbrew sobie", "Czas pokaże", "Powrót do domu" (Rosamunde Pilcher), "Białe kłamstewka" (: Poza tym książki Agnieszki Krawczyk, Santy Montefiore, niektóre tytuły Sandry Brown i Nory Roberts (:
OdpowiedzUsuńRównież posiadam na swojej półce tytuł "Wbrew sobie", ale mam mieszane odczucia w związku z tą lekturą :)
OdpowiedzUsuńMoje najgrubsze to chyba obexnie książki Philippy Gregory.
OdpowiedzUsuńBondę oddałam do biblioteki,
Bondę jak najbardziej polecam:)
OdpowiedzUsuń