Tytuł: Panny roztropne
Wydawnictwo: Sol
Rok wydania: 2010
Ilość stron: 254
Co wspólnego mają oliwa z bateriami, i jak się to ma do panien roztropnych?! Najmłodsza bohaterka książki właśnie rozważa tę kwestię - stąd tytuł, ale tak sobie myślę, że panną roztropną można by nazwać inną z bohaterek. Którą? Najpierw trzeba je wszystkie poznać, by zrozumieć...
Zawsze elegancka i dystyngowana Zofia Kruk, jej siostrzenica o duszy anioła Milena (Milaczek), znana i ostatnio dość kontrowersyjna emerytowana gimnastyczka Aleksandra Pieczka i ośmioletnia, rezolutna dziewczynka Zuzanna, zwana Bachorem to niezwykła mieszanka osobowości, charakterów i temperamentów. Wszystkie panie są jednak energiczne, spontaniczne i nieco szalone, przez co w ich życiu ciągle się coś dzieje, a że żywoty zwykle przypominają sinusoidę to różnie im się to wszystko układa. Tak naprawdę, bohaterki chcą być tylko szczęśliwe i wszystkie swoje działania podejmują w kierunku jego osiągnięcia. Nie jest to wcale takie łatwe, zwłaszcza gdy nie wszystko widzą takim, jakim jest naprawdę, mylnie interpretują fakty i snują domysły, niemające nic wspólnego z rzeczywistością. Wszystkie te ich "błędy" powodują komedię pomyłek, co dostarcza czytelnikom masę śmiechu i długotrwałego uczucia wesołości.
Świetna książka na chandrę! Wprost rewelacyjna! Każdy czytelnik, nawet ten w głębokim dołku, apatyczny i upierdliwy odnajdzie w lekturze ukojenie nerwów, poprawę humoru i zastrzyk energii. Choć z reguły książka ta ma chyba po prostu tylko bawić, to w czytającym wywołuje szereg pozytywnych zmian, z finałem w postaci odmiany postrzegania rzeczywistości, przywrócenia postawy życzliwości i większej cierpliwości do otaczającego świata. Dla mnie była to idealna lektura w odpowiednim momencie, bo już sama ze sobą nie mogłam wytrzymać. Bardzo fajnie się czyta!
Przekonałam się też, że w niczym nie przeszkadza nieznajomość pierwszej części serii, czyli "Milaczka". I choć nie znam dokładnie historii miłosnej Zofii Kruk i jej nowego męża, ani Milaczka i jej, byłego już... dentysty to z powodzeniem można śledzić ich dalsze losy. Ze względu na to, że traktowałam książkę jak komedię, to przymykałam oko na różne niewiarygodne i mało prawdopodobne zdarzenia. Jednak sytuacja z bombą była trochę przesadzona, no i nie wiedzieć czemu, nie wywołała w Milaczku większej traumy, w zasadzie kilka dni później zdawała się o niczym nie pamiętać. To jedyny, niewielki zgrzyt w książce, tak poza tym to świetnie się bawiłam. Ogromny plus za (jak zwykle) wykreowanie nietuzinkowych postaci, niezwykłych charakterów, postaci z "krwi i kości", które potrafiłam sobie bardzo dokładnie wyobrazić i czułam się zupełnie tak, jakbym znała je osobiście.
Książka świetnie nadaje się jako lekarstwo na chandrę i smutki. Lekturę można dawkować sobie rozdziałami, nie sądzę by ktoś "wybił" się z jej rytmu i w zamyśleniu stracił wątek. Bardzo zabawna i przyjemna powieść, polecam!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań:
- 2 w 1 (różowy)
- Przeczytam tyle, ile mam wzrostu 2 cm (29,3 cm z 158 cm)
- 52 książki w 2018 (13)
Czytałam całą serię o Milaczku I jakoś mnie nie powaliła. Znacznie bardziej wolę późniejsze książki Witkiewicz...
OdpowiedzUsuńPóźniejsze książki Magdy są dojrzalsze i poważniejsze, ale czasem warto przeczytać coś lekkiego, ale wcale nie banalnego, bo tutaj każda postać jest dobrze przemyślana i perfekcyjnie przedstawiona.
UsuńMilaczek może rozbawić, zwłaszcza w postaci ciotki i Zuzy. Ja też się ubawiłam!
OdpowiedzUsuńO tak, nie wiem która z postaci śmieszniejsza :)
UsuńLubię twórczość Witkiewicz, ale tej serii jeszcze nie czytałam, więc na pewno chętnie nadrobię zaległości.
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze 4 książki Magdy nieprzeczytane.... z czego 3 w domu :P
UsuńMilaczek i Panny to były jedne z pierwszych powieści M.W. jakie czytałam - owszem, fajne i humorystyczne, lekkie i przyjemne, ale... z perspektywy? Wolę po stokroć późniejsze jej książki
OdpowiedzUsuńJa chyba w momencie, w którym jestem właśnie tego potrzebowałam. Jestem przemęczona, a to bardzo przyjemna odskocznia.
Usuń