Tytuł: Czar miłości
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce i rok wydania:Warszawa 2008
Ilość stron: 158
Zdjęcie pochodzi z tej strony.
Uwaga spoiler!!!
"Czas miłości" to idealna książka na świąteczny czas. Szkoda, że tytuł jest tak mało trafny :( Bardziej pasowałby "Świąteczny czas" czy "Magia świąt", bo treść nie dotyczy wielkiej miłości, a właśnie świąt i jej magii, o której w pewnej amerykańskiej rodzinie dawno zapomniano.
Narratorem tej krótkiej powieści (obejmującej zaledwie trzy dni z życia rodziny) jest 93-letnia Theodora. Kobieta dzień przed wigilią wspomina z rozrzewnieniem wspomina czasy dzieciństwa i to jak wyglądały przygotowania do świąt w tym czasie w jej domu. Z żalem przyznaje, że w jej obecnej rodzinie nikt już nie dba o tradycje i świąteczny ceremoniał, a z pokolenia na pokolenie jest coraz gorzej. Jej córka z mężem, wnuk i wnuczka z rodzinami nie potrafią dojść do porozumienia, każdy zajmuje się tylko sobą, a w innych widzi tylko wady. To bardzo smutne. Theodora ma żal do siebie, że w porę nie zauważyła tych zmian. Postanawia jednak przed śmiercią "uleczyć" swoją rodzinę i naprawić stosunki między domownikami, co wcale nie jest takie łatwe. Los sprawia, że dzień przed wigilią zostają bez gosposi co wprowadza jeszcze większy chaos. Na szczęście pojawia się Pearl, która jest.... darem z niebios??? Pearl wraz z Theodorą podejmuje próbę uzdrowienia rodziny, co w tym przypadku nie jest wcale takie łatwe. Zanim nawiąże się choćby nić porozumienia atmosfera w domu stanie się jeszcze bardziej napięta. Czy po tylu gorzkich słowach i krzywdach zadanych bliskim jest szansa "naprawić" rodzinę??? Warto przeczytać ... i samemu spojrzeć krytycznie na własną rodzinę.
Cieszę się bardzo, że książkę przeczytałam akurat w tym świątecznym czasie, który chyba spotęgował doznania płynące z lektury książki. Być może dzięki niej bardziej doceniłam starania mamy, która co roku stara się przygotować najlepsze święta i dogodzić każdemu członkowi rodziny. Dużym i małym. Mówi się, że nikt i nic nie jest idealne... święta w wydaniu mojej mamy SĄ!!! Jestem niesamowitą szczęściarą, że ją mam. MAMO KOCHAM CIĘ NAJBARDZIEJ NA ŚWIECIE!!!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Trójka e-pik
P.S. Myślałam, że to nazwisko autorki jest dwuczłonowe, jednak wg danych Biblioteki Narodowej nazwisko jest jedno - Frank, Dorothea Benton to imiona.
Widać w twojej recenzji ogrom emocji, co mnie bardzo cieszy i twoją mamę zapewne też :-) Co do samej książki, chce ją przeczytać, tym bardziej teraz w okresie świątecznym, gdyż mam nadzieję, że dzięki niej także inaczej spojrzę na całą aurę Bożego Narodzenia.
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o książce, ale wydaje się być ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMadziu, jesteś kochaną córką! Podziwiam Twoją mamę, która dogadza wszyskim na święta. Książka wędruje do mojego worka "koniecznie przeczytaj" :)
OdpowiedzUsuń