Tytuł: Dzidziuś. Niewielka książeczka o wielkiej stracie
Wydawnictwo: ILUSTRATORNIA
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2012
Ilość stron: 21
Zdjęcie pochodzi z tej strony.
Poronienie to ogromna tragedia dla tysięcy par oczekujących narodzin dziecka. Doświadcza go coraz więcej kobiet bez względu na wiek. Ta okropna strata nie ominęła także mnie... i to nie raz :( Ja pomogłam sobie dzięki wsparciu grupy dziewcząt z forum internetowego Twoja Ciąża, które pomogły mi w tych trudnych chwilach. Każda para radzi sobie na swój sposób - jedni udają, że nic się nie stało, drudzy rozpaczają, jeszcze inni szukają wsparcia u znajomych, psychologów czy w grupach wsparcia. Rzadko kiedy jednak mówi się o "osieroconym" rodzeństwie, które równie mocno przeżywa tę bolesną stratę. Agata Baranowska autorka książeczki przeznaczonej dla dzieci "Dzidziuś. Niewielka książeczka o wielkiej stracie" zwraca uwagę także na towarzyszące w takich sytuacjach emocje dzieci.
Pięknie napisana, pełna dziecięcych emocji i rodzinnego ciepła, opatrzona niezwykłymi ilustracjami książeczka, która dzięki swym terapeutycznym właściwościom może służyć rodzicom, którzy pragną wraz z dzieckiem przejść przez etap żałoby nad nienarodzonym dzieckiem. Autorka wspaniale uchwyciła punkt widzenia starszego dziecka, które wraz z rodzicami przygotowywało się do pojawienia się w domu rodzeństwa. Niestety okazało się, że dzidziuś zmarł. Złość, żal, smutek i rozczarowanie, które dotknęły małą bohaterkę są pięknie wytłumaczone. Autorka zwróciła uwagę na to, że nie ma złych emocji, każdy ma prawo do własnych odczuć po stracie (bez względu na to czy są społecznie akceptowane). Żałoba to trudny okres dla każdego, ale żeby ją przejść do końca trzeba przejść przez wiele etapów. Mogą to być: zaprzeczanie, wyparcie, agresja, umniejszanie problemu, złość, smutek, żal, aż do pogodzenia się z faktem. W książeczce symbolem pogodzenia się z tym smutnym faktem, było wspólne nadanie imienia zmarłemu dzidziusiowi, który miał być dziewczynką oraz zasadzenie koło domu drzewa dla Tosi. Autorka, która jest równocześnie ilustratorką książeczki zasadzone drzewko wyróżniła kolorem, który mnie od razu skojarzył się z nadzieją, ale też pomnikiem ku pamięci Tosi.
Autorka świetnie poradziła sobie z tym trudnym tematem. Stworzyła kojącą opowieść pomagającą przeżyć żałobę po stracie dziecka - rodzicom, rodzeństwu i bliskim.
Serdecznie dziękuję autorce za możliwość przeczytania książeczki
i poznania jej "balsamicznego" wpływu na duszę.
Ja też przeżyłam taką stratę.Niestety przechodziłam przez nią sama. Dzieci jeszcze wtedy nie miałam ale gdybym miała to nie wiem czy wpadłabym na to,co ono przeżywa.Mam nadzieję,że tak.Fajnie,że są takie książki,chociaż mam nadzieję,że jak najmniej mam będzie musiało z niej korzystać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ja nadal nie mam własnych dzieci (wychowuję od prawie roku córkę męża - ma 12 lat), ale też wydaje mi się, że bym o tym nie pomyślała.
UsuńTo wszystko jest bardzo trudne, dobrze jednak, że ktoś pomyślał także o uczuciach niedoszłego rodzeństwa nienarodzonego dziecka.
Bardzo trudny temat, i bardzo mało książek jest na ten temat. Dlatego dobrze, że niektórzy go podejmują, że powstają takie książki!
OdpowiedzUsuńJa zanim mnie to dotknęło myślałam, że to dotyka maksymalnie 5% kobiet... teraz wiem, że niestety bardzo się myliłam :(
UsuńMagdalenardo strasznie przykro mi z powodu Twojej, Waszej straty, już po pierwszych zdaniach Twojej opinii tak jak mnie coś ścisnęło w środku, tak trzyma do tej pory.
OdpowiedzUsuńTo trudny, bolesny temat ale dobrze, że się o tym mówi, dobrze, że kobiety nie zostają wtedy same, że w sieci są miejsca gdzie człowiek może się wygadać i wypłakać.
W ogóle dziękuję Ci za tę stroną Twoja ciąża, jakoś do tej pory nie wpadłam na to, by znaleźć swoje miejsce w sieci jako mama a widzę tam wiele interesujących zagadnień
Wierzę, że będzie Ci dane zostać mamą, trzymam kciuki z całych sił!
Ja na stronę Twoja Ciąża (Wątek staraczki)trafiłam na dzień przed wykonaniem pierwszego testu pozytywnego... żeby się pożalić, że staram się od kilku miesięcy i nic. Dziewczyny przyjęły mnie jak "swoją". Czułam się jakbym znała je od dawna. Następnego dnia, a był to akurat sylwester zobaczyłam upragnione dwie kreski :) Dziewczyny szczerze cieszyły się ze mną. Niestety miesiąc później było po wszystkim :(
UsuńAle to właśnie one postawiły mnie na nogi, rodzina tego nie potrafiła, nigdy wcześniej nie było u nas poronień. Po drugim poronieniu przestałam rozmawiać o tym z rodziną... by ich nie martwić. Poza tym dziewczyny z forum znosiły dzielnie wszystkie moje stany przejściowe: smutek, złość, euforyczne wybuchy nowych chęci czy zobojętnienie.
Teraz rzadko tam bywam, ale wiem, że mogę na nie liczyć w każdej chwili.
Przyznam szczerze, że nie wyobrażam sobie takiej sytuacji... Musi to być coś okropnego i naprawdę podziwiam kobiety, które poradziły sobie i nie poddały się. Magdaleno... jesteś dla mnie wielka!
OdpowiedzUsuńDobrze, że powstają takie pozycje jak "Dzidziuś". Myślę, że w ferworze wszelkich spraw związanych z poronieniem, nierzadko zapomina się o już narodzonych dzieciach, które tak naprawdę często nie wiedzą, co się dzieje i dlaczego ich braciszka lub siostrzyczki nie ma na świecie...
W książeczce jest świetnie pokazane co czuje dziecko przygotowujące się do przyjęcia rodzeństwa oraz to gdy nagle zostaje mu to odebrane.
UsuńNie zwracamy na to uwagi, a przecież dziecko też przygotowuje się do przyjścia na świat nowego członka rodziny. Bohaterka książeczki bała się czy siostra zabierze jej wszystkie zabawki, ale miała też względem niej wielkie plany. A tu wszystko się skończyło... zanim w ogóle się zaczęło.
Kochana, ja nadal nie rozumiem, jak takie smutne rzeczy mogą spotykać tak dobrych ludzi. Mam nadzieję, że nigdy nie poddasz się i nadal będziesz pełna wiary i nadziei, że uda się, że będziesz mamą. Na pewno tak będzie, ja będę trzymać bardzo mocno kciuki.
OdpowiedzUsuńMadziu, cieszę się, że napisałaś o tej książce, ja na pewno po nią sięgnę. Ostatnio sama staram się o dziecko i ...obsesyjnie o tym myślę. Planuję, martwię się tym, że już tyle czasu staramy się o zajście w ciążę, a tu cisza, marzę. Mam nadzieję, że nie będę musiała przeżywać poronienia, bo nie wyobrażam sobie tego bólu serca. Podziwiam Cię i jestem z Tobą!
Bardzo trudny temat. Dlatego nie wiem, czy sięgnęłabym po tę pozycję. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji..
OdpowiedzUsuńPoronienie to smutna rzecz. W ogóle jak ktoś może być za aborcją? Dla mnie jest to co najmniej dziwne. Jednak mimo wszystko nie sięgnę po tę książkę, bo po prostu nie lubię takiej tematyki, ponieważ mam swoich kłopotów dużo, wiec nie chce dodawać do tego trudów życia bohaterów książki.
OdpowiedzUsuńJuż o tym pisałam przy okazji swojej recenzji tej książeczki,ale pozwolisz, że się powtórzę. Magda, strasznie mi przykro, że taka strata dotknęła ciebie i to nie raz... Ja nigdy nie przeżyłam poronienia, więc nawet nie mogę przypuszczać jak się czułaś, czujesz. U mnie wystąpił inny problem z jajnikami. Po mojej operacji musieliśmy się z mężem szybko decydować na dziecko, bo został mi tylko jeden jajnik, który już też powoli się wykańcza. Na szczęście się udało i mamy Tymka. Teraz już jestem spokojna. Nawet jeśli coś się stanie, to mam już dziecko. Tobie życzę wytrwałości i spokoju oraz tego, żebyś już wkrótce została szczęśliwą mamusią:) Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń